Krótka historia o tym jak wrobiono niemowlaki w słuchanie Mozarta


Czy zetknęłyście się kiedyś ze stwierdzeniem, że będąc w ciąży powinnyście słuchać Mozarta? I że powinno się go puszczać dzieciom od najmłodszych lat, a w zasadzie miesięcy? Bo ja słyszałam o tym nie raz. Mówi się, że muzyka Mozarta podnosi inteligencję, zwiększa zdolności poznawcze. Że jak się płód nasłucha utworów tegoż kompozytora, to potem wyrośnie z niego mądre dziecko. Będzie inteligentniejsze i będzie się szybciej uczyć. No fenomen po prostu. Fenomen ten nazwano efektem Mozarta.
Efekt Mozarta miał w swój początek w badaniu przeprowadzonym w 1993 roku przez panią Rauscher i jej współpracowników. Podczas tego eksperymentu przebadano grupę studentów, których podzielono na trzy podgrupy, z których jedna słuchała jednej z sonat Mozarta, druga muzyki relaksacyjnej, a trzecia niczego. Wszystkich poddano testowi na inteligencję, którego wynik pokazał, że słuchający Mozarta wykazują krótkotrwały wzrost IQ o 8-9 punktów. Wyniki tego badania ukazały się w znanym piśmie Nature i zostały szybko podchwycone przez media. To jedno badanie stało się motorem do tworzenia kolejnych legend. Wywołało falę artykułów nawołujących do puszczania Mozarta dzieciom, a potem również do słuchania go w ciąży. W końcu już każdy wiedział, że Mozart dobrze wpływa na rozwój mózgu i przy nim szybciej rosną neurony ;) Tylko naukowcy nie uwierzyli na słowo i próbowali powtórzyć badanie i uzyskać podobne wyniki. Niestety bez skutku. Badania nad efektem Mozarta trwały przez następnych kilkanaście lat i zostały zwieńczone metaanalizą w 2010 roku, w której to autorzy analizując wszystkie przeprowadzone badania wykazali, że coś takiego jak efekt Mozarta nie istnieje. Nigdy nie udało się dowieść, by słuchanie muzyki tego kompozytora miało jakikolwiek wpływ na inteligencję czy zdolności poznawcze dzieci. Efekt Mozarta został nazwany jednym z największych mitów psychologii. Mimo to, dzięki potędze mediów, w świadomości społeczeństwa wciąż tkwi, że muzyka Mozarta = inteligentne dziecko. Warto wiedzieć, że to tylko mit.
Czy zatem wyrzucamy wszystkie płyty z muzyką klasyczną, bo są bezużyteczne? Zdecydowanie nie. Mimo, że Mozart nie jest w stanie zarazić nas swoją inteligencją poprzez muzykę, sam, bez dwóch zdań, był geniuszem i zasługuje na chwilę uwagi. Podobnie jak Wasze dzieci zasługują na to, by poszerzać ich horyzonty również o muzykę klasyczną. Jeśli jednak Mozart nie pomaga Wam się wyciszyć w ciąży, to możecie z czystym sumieniem nacisnąć "off" na odtwarzaczu. Wasze dziecko na tym nie ucierpi.

4 komentarze:

  1. Jakby to było takie proste to byśmy mieli samych geniuszy wokoło. Wspomagać rozwój dziecka trzeba przez cały czas.
    Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim dzieciom najlepiej zrobiła ostra muzyka rockowa - do dziś mają uraz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że obalono ten mit :) Choć tyle dobrego, że wielu rodziców zapoznało się z muzyką klasyczną.
    Tak więc wracamy do strach metod. Chcesz mieć zdolne dziecko pracuj nad nim. Poszerzaj horyzonty, udzielaj odpowiedzi na nurtujące go pytania, pokazuj świat itd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam klasycznej muzyki lubię słuchać od czasu do czasu. Często podczas relaksu przy książce czy gorącej herbacie. O efekcie Mozarta nie słyszałam, ale uśmiechnęłam się czytając Twój wpis :)

    OdpowiedzUsuń