Lewoskrętna witamina C robi od pewnego czasu istną furorę. Internet aż kipi od sensacyjnych teorii spiskowych, które docierają do coraz szer...

Zdrowie sprzedawane na kilogramy, czyli jak to naprawdę jest z lewoskrętną witaminą C

4/27/2016 Far Minka 103 Comments

Lewoskrętna witamina C robi od pewnego czasu istną furorę. Internet aż kipi od sensacyjnych teorii spiskowych, które docierają do coraz szerszej grupy osób. W aptece pytają o nią nawet seniorzy, którzy przecież nie stanowią tej grupy, która najaktywniej czyta blogi o medycynie alternatywnej. W momencie, kiedy w aptece jeden pacjent oświadczył mi, że zamierza podawać noworodkowi, który wkrótce ma przyjść na świat, rzekomo-lewoskrętną witaminę C kupioną w internecie, doszłam do wniosku, że wpis o niej jest konieczny. Nawet jeśli niektórym ciężko  będzie przyjąć tę niespiskową prawdę, to jeśli uda mi się przekonać choćby jedną osobę, to już będzie mój mały sukces. A w Was siła- wystarczy, że udostępnicie, podacie dalej i możemy wspólnie walczyć z tym mitem.



No ale przejdźmy do konkretów.
Co wyczytałam w internecie na temat cudownych właściwości lewoskrętnej witaminy C? Witamina C może być prawo- lub lewoskrętna, a w aptekach dostępna jest tylko prawoskrętna, która jest słabo przyswajalna, zaś lewoskrętnej przemysł farmaceutyczny nie umie/ nie chce wyprodukować. Tylko ta lewoskrętna jest dobrze przyswajalna (w 100%), a w dodatku super bezpieczna. Można ją jeść w wielkich dawkach, bez obaw o efekty uboczne. Nie powoduje zakwaszenia organizmu, które powoduje prawoskrętna forma dostępna w aptekach. Produkowanie tylko prawoskrętnej wit.C to spisek firm farmaceutycznych, w których interesie nie jest wyzdrowienie pacjenta. Nie należy kupować jej w aptekach, a właśnie w sklepach autorów tych sensacji albo na portalach aukcyjnych.
(W końcu oni sprzedając tabletki kilkadziesiąt razy drożej niż te apteczne albo sprzedając odczynniki chemiczne nie przeznaczone do spożycia bynajmniej nie korzystają, nie? :P Kolejny biznes bazujący na niewiedzy klienta. Nie dajcie się oszukać.)

Jakie są fakty?
Żeby zrozumieć źródło nieporozumienia z lewoskrętnością witaminy C, trzeba cofnąć się na lekcje chemii do liceum. Było tam zapewne co nieco o zjawisku stereoizomerii. W skrócie, chodzi o to, że dany związek może występować w postaci izomerów, które różnią się od siebie rozmieszczeniem podstawników w przestrzeni. Te przeciwstawne układy określa się literami D i L. Mogą one mieć odmienne właściwości farmakologiczne. Jeden może być leczniczy,a drugi wręcz toksyczny (np. słynna sprawa Talidomidu). Niemniej, konfiguracje te nie mają nic wspólnego z lewo bądź prawoskrętnością związku. Chodzi tylko o kształt cząsteczki. Skręcalność optyczna światła to wartość wyznaczana doświadczalnie i oznaczana (+) dla prawoskrętnych i (-) dla lewoskrętnych.


Witamina C to inaczej Acidum ascorbicum, kwas askorbowy, kwas L-askorbowy, kwas L-askorbionowy. Są to synonimy i oznaczają jedną i tą samą substancję. Jak widzimy jest to forma L, co nie oznacza bynajmniej, że jest to forma lewoskrętna. Wręcz przeciwnie- WITAMINA C JEST PRAWOSKRĘTNA. Zgodnie z Farmakopeą (taka Biblia dla farmaceutów ;) ) jej skręcalność optyczna wynosi + 20,5 do +21,5. Forma lewoskrętna NIE JEST witaminą C, więc jeśli ktoś chce Wam sprzedać lewoskrętną wit.C to de facto sam sobie zaprzecza. Najczęściej jest to po prostu kwas L-askorbinowy,czyli dokładnie to samo, co jest dostępne w aptece, a ktoś omyłkowo bądź celowo wprowadza w błąd twierdząc, że L oznacza właśnie tę lewoskrętność. Gwarantuję Wam, że w żadnym aptecznym preparacie nie znajdziecie kwasu D-askorbinowego, który to, idąc spiskowym tokiem rozumowania, powinien być tym dostępnym w aptekach. Kupując w takich szemranych źródłach dostajemy więc tę samą substancję, która dostępna jest w aptekach, ale w aptece kupimy ją za ok.5zł, a w internecie nierzadko za kilkadziesiąt złotych. Ewentualnie drugą dostępną, polecaną na forach opcją, jest zakupienie sproszkowanej "lewoskrętnej" wit.C, która tak naprawdę jest odczynnikiem chemicznym przeznaczonym tylko i wyłącznie do użycia w laboratorium,a nie do spożycia. No i również jest to nic innego jak kwas L-askorbinowy prawoskrętny. Dlaczego ludzie tak chętnie spożywają coś co powinno trafiać jedynie do probówki? Nie wiem. No i kto tu kogo nabija w butelkę?

Podsumowując: witamina C lewoskrętna nie istnieje. Jest to tylko błąd w nazewnictwie. W naturze występuje wiele bogatych źródeł tej witaminy, ale jeśli nie jesteśmy w stanie zapewnić sobie jej wystarczającej podaży w diecie, to spokojnie możemy sięgnąć po przebadany preparat z apteki, a nie nabijać kieszeni oszustom.

Też uważacie, że z niebezpiecznymi mitami należy walczyć? Polubcie i udostępnijcie mój wpis. Na pewno wiele osób wciąż nie wie jaka jest prawda o lewoskrętnej witaminie C.

103 komentarze:

Świat pędzi do przodu, technologia się rozwija i co chwila zaskakuje nas jakimś nowym wynalazkiem. Dzisiaj chciałam podzielić się z Wami jed...

Co ma wspólnego smartfon z bezpiecznym opalaniem?

4/26/2016 Far Minka 3 Comments

Świat pędzi do przodu, technologia się rozwija i co chwila zaskakuje nas jakimś nowym wynalazkiem. Dzisiaj chciałam podzielić się z Wami jedną nowinką technologiczną, na którą właśnie się natknęłam.
Co wspólnego ma smartfon z bezpiecznym opalaniem? Jest tak duży, że można się nim osłonić od słońca? A może można go użyć zamiast kremu z filtrem? ;)



Nieee... Ale całkiem blisko. Już wkrótce, podobno jeszcze w tym roku, ma wejść na rynek zestaw: aplikacja na smartfon + elastyczny plasterek naklejany na skórę w miejscu eksponowanym na promienie słoneczne. Będzie nosić nazwę My UV Patch. Jak to działa? Plaster ma mierzyć ilość promieniowania UV docierającego do skóry i w zależności od jego ilości zmieniać zabarwienie, zaś specjalnie stworzona aplikacja analizować jego ilość i alarmować, kiedy należy nałożyć kolejną warstwę kremu z filtrem bądź schować się do cienia. Ciekawy pomysł? Moim zdaniem, tak. W końcu mało kto pamięta, by regularnie powtarzać nakładanie kremu spędzając aktywnie czas poza domem w miesiącach letnich. To byłoby spore ułatwienie- rzut oka na plasterek, szybki skan komórką i już wiadomo, czy ochrona jeszcze działa czy już nie.  O ile oczywiście analiza będzie obiektywna, a nie posłuży zawyżaniu zużycia kremów z filtrem ;) Ale nie będę dopatrywać się spisku zanim jeszcze produkt wszedł na rynek. Póki co chwalę za innowacyjny pomysł. A jak Wam się podoba?

3 komentarze:

Problem suchej, zaczerwienionej i podrażnionej skóry bardzo często dotyka zarówno niemowląt, jak i starszych dzieci, zwłaszcza ze skłonności...

Skóra sucha i podrażniona - przegląd aptecznych kremów i maści

4/24/2016 Far Minka 9 Comments

Problem suchej, zaczerwienionej i podrażnionej skóry bardzo często dotyka zarówno niemowląt, jak i starszych dzieci, zwłaszcza ze skłonnościami do alergii. Czasem okazuje się, że to atopowe zapalenie skóry, a czasem wystarczy użycie odpowiednich maści natłuszczających i łagodzących i problem znika. Suchą skórę można pielęgnować również naturalnymi sposobami jak np. olej kokosowy, jednak dzisiaj skupię się na aptecznych kremach i maściach przeznaczonych do łagodzenia tego typu problemów. Jest ich naprawdę sporo, więc z zestawienia wyeliminowałam też typowe emolienty na bazie parafiny, które nie mają w składzie innych ciekawych substancji.




Żeby było nam łatwiej zrozumieć działanie poszczególnych kremów, na początek przyjrzyjmy się ich składnikom aktywnym:

* dexpanthenol/panthenol/prowitamina B5 - Panthenol występuje w formie dwóch izomerów odptycznych D i L. D-panthenol (Dexpanthenol) łatwo wchłania się w skórę, gdzie wewnątrz komórek ulega przekształceniu w kwas pantotenowy, który jest składnikiem koenzymu A. Obie formy mają właściwości nawilżające. Poza tym dexpanthenol działa gojąco, regenerująco, łagodząco i przeciwzapalnie. Praktycznie nie zdarza się, by powodował uczulenia. Jest składnikiem m.in. maści i pianek na oparzenia termiczne i słoneczne.

* alantoina - pobudza regenerację naskórka i gojenie się ran, działa przeciwzapalnie, łagodząco

* witamina A - objawami niedoboru tej witaminy są suchość, łuszczenie i rogowacenie skóry. Działa łagodząco i regenerująco na skórę.

* witamina E - ma duże właściwości nawilżające, jest antyoksydantem, zmniejsza rumień powstały w wyniku działania promieni UV. Zastosowana wraz z witaminą A zwiększa jej magazynowanie w skórze poprawiając tym samym jej działanie.

* olej lniany- bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe, których kompleks nazywany jest witaminą F. Działa zmiękczająco, przeciwzapalnie, regenerująco, wspomaga gojenie.

* ceramidy- są naturalnym składnikiem lipidów skóry, poprawiają jej nawilżenie poprzez zmniejszanie utraty wody przez naskórek, chronią przed niekorzystnym działaniem środowiska.

* oliwa z oliwek- bogata w wit. E i F, nawilża i natłuszcza skórę, jest naturalnym filtrem UV (słabym)

* olej migdałowy- bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe, zmiękcza naskórek, wzmacnia lipidową barierę ochronną skóry, nawilża. Jest bogatym źródłem witaminy E.

* olej z nasion rokitnika- bogaty w kwasy omega-3 i 6 oraz witaminę E. Ma właściwości przeciwzapalne, regenerujące i łagodzące podrażnienia.

* gliceryna- wiąże wodę w naskórku, dzięki czemu jest on lepiej nawilżony. Łagodzi podrażnienia i poprawia elastyczność skóry.

* masło shea- bogate w kwasy tłuszczowe, wit. A i E. Działa regenerująco, odżywczo, przeciwzapalnie, zmniejsza utratę wody przez skórę. Jest również naturalnym filtrem UV.

* madekasozyd - substancja należąca do saponin triterpenowych, pozyskiwana z wąkroty azjatyckiej. Ma właściwości przeciwzapalne, łagodzące podrażnienia i regenerujące. Pobudza fibroblasty do produkcji włókien kolagenowych i elastynowych umożliwiając szybszą regenerację uszkodzonej skóry.

* Cannabis sativa oil (farmakopealny olej konopny)- bogaty w NNKT, witaminy i minerały. Łatwo się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie, regenerująco i fotoprotekcyjnie. Łagodzi świąd i  zmniejsza przebarwienia.

Przykłady maści i kremów na suchą, podrażnioną skórę dostępnych w aptekach i ich składniki: 

* Maść z witaminą A, Retimax 1500- witamina A

* Dermopanten - 5% dexpanthenol

* Bepanthen Sensiderm - m.in. gliceryna, oliwa z oliwek, pantenol, masło shea, ceramidy

* Bepanthen Derm - 5% pantenol, lipidy

* Alantan plus - alantoina i dexpanthenol

* Linomag maść - olej lniany

* Linomag Bobo A+E- olej lniany, gliceryna, wit. A i E (skład dużo dłuższy niż w przypadku maści, również o substancje pomocnicze, w tym parabeny)

* La Roche Posay Cicaplast Baume B5-  gliceryna, masło shea, pantenol, madekasozyd, miedź, cynk, mangan, diglukonian chlorheksydyny (przeciwbakteryjny)

 * Latopic krem - metabolity Lactobacillus sp., kompleks przeciwświądowy (wosk z ziaren jęczmienia, olej arganowy, ekstrakt z masła shea), polidokanol, pantenol, masło shea, lanolina, witamina E, oliwa z oliwek, alantoina, trójglicerydy kwasów kaprylowego i kaprynowego

* Dermedic Emolient Linum Baby, krem nawilżająco-kojący - gliceryna, olej lniany, oliwa z oliwek, olej migdałowy, wit. E, pantenol, alantoina

* CutisHelp Mimi krem egzema - farmakopealny olej konopny, wit.E, gliceryna, alantoina, bisabolol (alkohol pochodzący z olejku eterycznego rumianku o działaniu antyseptycznym i przeciwzapalnym)

* Oillan Baby, krem pielęgnacyjny do twarzy i ciała - masło shea, gliceryna, olej z nasion rokitnika, passiflory, ekstrakt z pestek dyni (cucurbityna- hamuje syntezę histaminy)

Oczywiście na rynku znajduje się jeszcze o wiele więcej smarowideł do tego typu skóry, jednak nie sposób opisać wszystkich, a te wybrane wydają mi się dość przyzwoite,a zarazem w miarę przystępne cenowo.

Mam nadzieję, że to krótkie zestawienie okazało się przydatne i pomoże Wam w wyborze kosmetyku do pielęgnacji suchej skóry u malucha.


9 komentarze:

Wiosenna aura zagościła u nas na dobre, kaprysząc wprawdzie jeszcze trochę deszczem, ale także dopuszczając sporą ilość słońca. Po weekendow...

Jak wybrać krem z filtrem dla dziecka?

4/19/2016 Far Minka 7 Comments

Wiosenna aura zagościła u nas na dobre, kaprysząc wprawdzie jeszcze trochę deszczem, ale także dopuszczając sporą ilość słońca. Po weekendowym spacerze poczułam już charakterystyczne pieczenie twarzy, więc doszłam do wniosku, że już czas na wpis na temat kremów z filtrami UV.



 Jest już raczej wiedzą powszechną, że wystawianie się na działanie słońca i opalanie nie jest w obecnych czasach bezpieczne. Dziura ozonowa doprowadziła do tego, że coraz częściej promienie słoneczne prowadzą do nowotworów skóry, poparzeń, pokrzywek i fotostarzenia się skóry. Aby zmniejszyć ryzyko wystąpienia tych nieprzyjemnych efektów, warto stosować kremy z wysokimi filtrami. W przypadku dzieci zdecydowanie najlepiej, gdy są to kremy z SPF 50+.

Kremy z filtrami dzielimy na takie, które zawierają filtry mineralne i takie, które mają filtry chemiczne. W obu przypadkach idealną sytuacją byłoby, gdyby chroniły one zarówno przed UVA, jak i UVB.

Filtry mineralne, inaczej fizyczne, działają na zasadzie odbijania promieni UV. Ich cząsteczki są na tyle duże, że nie wnikają w skórę, a tworzą na niej  warstwę, która ma za zadanie chronić przed promieniami słonecznymi. Dlatego też pozostawiają one biały film na powierzchni skóry i należą do trudno rozsmarowujących się. Nie powinniśmy starać się na siłę wsmarować kremu w skórę, gdyż w tym przypadku pobielenie jest konieczne do skutecznego działania. Tego rodzaju kremy trzeba nakładać w większej ilości niż te z filtrami chemicznymi. Filtrami mineralnymi są np.tlenek cynku (Zinc oxide) i dwutlenek tytanu (Titanium dioxide). Obecnie jako filtr zakwalifikowany jest tylko ten drugi. Ten rodzaj ochrony wskazany jest szczególnie dla dzieci poniżej 1 roku życia.

Filtry chemiczne absorbują promieniowanie UV, a następnie wypromieniowują nadmiar energii w postaci promieniowania cieplnego lub zmieniają swoją strukturę na taką o wyższej energii. Są one wskazane dla dzieci powyżej 1 roku życia, choć w zależności od zastosowanej formuły granica wieku może się przesuwać, więc najlepiej kierować się wiekiem podanym na opakowaniu kosmetyku. Trzeba liczyć się z tym, że u dzieci alergicznych kremy te mogą powodować podrażnienia.

W przypadku, gdy zamierzamy wybierać kosmetyk dla dziecka, kobiety w ciąży lub karmiącej, warto zwrócić uwagę, czy nie zawiera on filtrów przenikających. Mają one zdolność przenikania do krwiobiegu i mogą wpływać na gospodarkę hormonalną. Potwierdzono ich przechodzenie do mleka matki. Filtrami przenikającymi :

* Etylhexyl Methoxycinnamate (Octylmethoxycinnamate)
* Benzophenone-3
* 4- Methylbenzylidene Camphor
* Octyl Dimethyl PABA

Najskuteczniejszą i najbezpieczniejszą ochronę zagwarantuje nam więc krem z kilkoma fotostabilnymi filtrami UVA i UVB, bez filtrów przenikających. Z aptecznej półki warte polecenia są kosmetyki takich firm jak: Bioderma, Vichy, La Roche Posay czy Mustela. Niestety ciężko mi już w tej chwili polecić jakieś konkretne kremy, gdyż producenci lubią zmieniać skład kosmetyków i w tym roku mogą one wyglądać nieco inaczej niż w zeszłym, a w mojej aptece sezon jeszcze się nie zaczął i półka z ochroną przeciwsłoneczną na razie nie powala różnorodnością. Jak tylko znajdę coś wartego uwagi, a w dodatku na tyle ekonomicznego, by można było ze spokojem smarować małe ciałka w dużych ilościach, bez obawy o stan portfela, na pewno dam znać.

Na koniec chciałam przypomnieć, że:
- żaden krem, nawet z najwyższym współczynnikiem ochrony, nie chroni w 100%, więc nawet mimo jego stosowania nie należy przebywać na słońcu w godzinach południowych
- filtrem należy smarować się na ok. 30 minut przed ekspozycją na słońce
- jedna aplikacja preparatu nie wystarcza na cały dzień, należy powtarzać ją co kilka godzin.

Tak więc kremy w dłoń i korzystajmy ze słonecznej pogody z rozsądkiem :)


7 komentarze:

Ostatnio kłuje mnie w uszy reklama kolejnego cudownego suplementu diety dla dzieci wyprodukowanego przez fabrykę leków na każdą dolegliwość ...

Magmisie- sposób na koncentrację czy wręcz przeciwnie?

4/13/2016 Far Minka 20 Comments

Ostatnio kłuje mnie w uszy reklama kolejnego cudownego suplementu diety dla dzieci wyprodukowanego przez fabrykę leków na każdą dolegliwość ;) Na rynek weszły Magmisie i jest ich pełno w radiu i telewizji. Na odzew ze strony pacjentów nie trzeba było długo czekać, zapytania o nie pojawiły się bardzo szybko. Tym sposobem na naszej aptecznej półce zagościły te, podobno pyszne, misie. Zagościły i przeraziły składem i nieadekwatną do niego ceną.




Opakowanie Magmisiów to 30 sztuk żelków z cytrynianem magnezu. Wszystko byłoby ok, bo cytrynian to dobrze przyswajalna forma magnezu,a dzieci żelki przecież chętnie jedzą. Ja mam jednak kilka "ale":

1. to suplement diety (dlaczego to nie najlepiej było w ostatnim poście: http://aptekamalegoczlowieka.blogspot.com/2016/04/o-tym-czego-nie-wie-co-drugi-pacjent.html)

2. mała zawartość magnezu- 6 żelków stanowi 45% zalecanego dziennego spożycia magnezu. Jest to zalecana przez producenta dawka. Tak więc aż 6 żelków potrzeba, aby dostarczyć niecałą połowę dziennej dawki Mg. Wielka szkoda, że nie określono ile dokładnie cukru przy okazji dostarczymy.

3. z prostego rachunku wynika nam, że przy zalecanym spożyciu paczka wystarcza nam na 5 dni.

4. substancje dodatkowe- żelki to jednak słodycze, a w przypadku tych żelków skład, moim zdaniem, powala. Na pierwszych miejscach w składzie mamy syrop glukozowy, cukier i żelatynę wieprzową. No samo zdrówko, nic tylko jeść garściami ;) Zapewne po takiej dawce cukru dziecko będzie bardzo skoncentrowane i lepiej będzie mu się skupić na nauce :P

5. cena- za ten jedyny w swoim rodzaju suplement zapłacimy od 9 zł w aptekach internetowych do nawet 18 zł stacjonarnie. I to, przypominam, za 5 dni "kuracji".

To jak, kupicie dzieciom Magmisie? ;)



20 komentarze:

Natrafiłam ostatnio na artykuł odnośnie suplementów diety, w którym zawarta była garstka statystyk. Niby nic ciekawego, ale trochę przeraził...

O tym, czego nie wie co drugi pacjent...

4/11/2016 Far Minka 5 Comments

Natrafiłam ostatnio na artykuł odnośnie suplementów diety, w którym zawarta była garstka statystyk. Niby nic ciekawego, ale trochę przeraziło mnie to, co wyczytałam. Okazuje się bowiem, że większość pacjentów nie zna różnicy między suplementem a lekiem. Co więcej, blisko 50 % nie wie jak działa suplement, który stosuje, zaś aż 89% nie informuje swojego lekarza o przyjmowanych suplementach. Od drugiej strony sytuacja wygląda niewiele lepiej. Otóż ponad połowa ankietowanych lekarzy przypisuje suplementom diety właściwości lecznicze, jednocześnie uważając, że są one w pełni bezpieczne. Stąd też mój dzisiejszy wpis na temat różnic pomiędzy lekami a suplementami diety.



DEFINICJA

LEK (PRODUKT LECZNICZY): substancja lub mieszanina substancji, przedstawiana jako posiadająca właściwości zapobiegania lub leczenia chorób występujących u ludzi i zwierząt lub podawana w celu postawienia diagnozy lub w celu przywrócenia, poprawienia lub modyfikacji fizjologicznych funkcji organizmu poprzez działanie farmakologiczne, immunologiczne lub metaboliczne.

SUPLEMENT DIETY:  środek spożywczy, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety, będący skoncentrowanym źródłem witamin, składników mineralnych lub innych substancji wykazujących efekt odżywczy lub inny fizjologiczny.

Z samych definicji widzimy zatem, że lek ma na celu leczyć, zaś suplement tylko uzupełniać niedobory w diecie.  Ponadto lek ma konkretne wskazania, zaś suplement nie.

WPROWADZANIE DO OBROTU

LEK:   Aby wprowadzić go do obrotu należy dokonać rejestracji w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Wymaga to pełnej dokumentacji dotyczącej składu jakościowego i ilościowego produktu, w tym również substancji pomocniczych, a także udokumentowanej, popartej badaniami skuteczności i bezpieczeństwa leku. Nadzór nad produkcją sprawuje Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Za wprowadzenie na rynek odpowiada tzw. osoba wykwalifikowana, która ma za zadanie kontrolę leku m.in. pod względem zgodności ze specyfikacją.

SUPLEMENT DIETY:  Chęć produkowania suplementu diety zgłasza się w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, czyli Sanepidzie. Wymagane są ogólne informacje na temat składu i projekt etykiety. Nie ma potrzeby udowadniania skuteczności ani bezpieczeństwa. Sanepid kontroluje warunki sanitarne panujące w zakładzie produkcyjnym, podobnie jak w przypadku żywności. Nikt nie kontroluje poszczególnych serii przed wprowadzeniem ich do obrotu.

KOSZTY WPROWADZENIA DLA PRODUCENTA

LEK: duże
SUPLEMENT DIETY: relatywnie małe
 
BEZPIECZEŃSTWO

LEK:  kontrolowane przez inspektorat farmaceutyczny, również po wprowadzeniu do obrotu. W charakterystyce produktu leczniczego określone działania niepożądane i interakcje, poparte badaniami.

SUPLEMENT DIETY: brak konieczności monitorowania bezpieczeństwa. Pozostaje to tylko w gestii producenta.
W tym miejscu chciałam zaznaczyć, że suplementy diety nie zawsze są bezpieczne, gdyż również mogą dawać interakcje z lekami stosowanymi przez pacjenta, a informacji takiej możemy nie znaleźć w ulotce. Szczególnie należy zwrócić uwagę na preparaty z miłorzębem, dziurawcem czy żeń-szeniem.

I jakie są Wasze wnioski po przeczytaniu tego zestawienia? Co wybieracie- lek czy suplement? Wybór wydaje się dość oczywisty. Szkoda tylko, że wśród preparatów bez recepty wciąż królują suplementy i czasem aż trudno na daną dolegliwość polecić pacjentowi coś, co faktycznie zarejestrowane jest jako lek OTC, bo otwierając szufladę widzimy całe morze suplementów, a tylko nieliczne leki.

5 komentarze:

Wyobraźmy sobie idealny syrop na kaszel. Jaki by on był? Najlepiej inteligentny, żeby sam rozpoznał na jaki kaszel cierpi chory i go wyleczy...

Największa ściema wśród syropów

4/05/2016 Far Minka 8 Comments

Wyobraźmy sobie idealny syrop na kaszel. Jaki by on był? Najlepiej inteligentny, żeby sam rozpoznał na jaki kaszel cierpi chory i go wyleczył. Rozróżnienie kaszlu suchego od mokrego (produktywnego) jest niestety problemem dla wielu osób, a jest konieczne by odpowiednio dobrać lek. Wielu pacjentów przychodzi do apteki prosząc o syrop na kaszel, jednak zapytani o rodzaj kaszlu odpowiadają: "nie wiem". Za tym zazwyczaj idzie prośba o syrop na kaszel suchy i mokry jednocześnie, a potem działa już siła reklamy, czyli "Niech mi pani magister da Herbapect".
Herbapect jest zdecydowanie najmocniej rozreklamowanym syropem, już automatycznie kojarzącym się z wszechstronnym działaniem. A jaka jest prawda?

 źródło: doz.pl
 
Skuteczny syrop działający jednocześnie wykrztuśnie (bo do takiego działania powinniśmy dążyć przy kaszlu mokrym) i przeciwkaszlowo (bo duszący suchy kaszel staramy się zahamować) tak naprawdę nie ma racji bytu. Są to dwa przeciwstawne działania, więc zastosowanie dwóch tak działających substancji w jednym syropie, spowodowało by w najlepszym wypadku brak jakiejkolwiek skuteczności. Czarny scenariusz byłby taki, że pogorszylibyśmy swój stan. Lek wykrztuśny spowodował by zwiększenie ilości wydzieliny w drogach oddechowych, a przeciwkaszlowy zahamował odruch kaszlu. W ten sposób fundujemy sobie zaleganie wydzieliny w oskrzelach i dalsze powikłania. Czy tak więc działa Herbapect na oba rodzaje kaszlu? Na szczęście nie. Podwójne działanie jest tylko ściemą marketingową. Producent perfekcyjnie trafia w niszę na rynku i reklamą umieszcza w niej swój produkt, chociaż tak naprawdę wcale nie działa on tak, jak w telewizji i radiu obiecują. Herbapect to syrop typowo WYKRZTUŚNY.

Skład:
* wyciąg z ziela tymianku - działa wykrztuśnie i przeciwbakteryjnie
* nalewka z pierwiosnka lekarskiego - upłynnia zalegającą wydzielinę i pobudza odruch kaszlu, a więc działa wykrztuśnie
* sulfogwajakol- lek wykrztuśny działający poprzez drażnienie błony śluzowej, a co za tym idzie zwiększenie ilości wydzielanego śluzu

Co zatem w tym składzie sprawia, że syrop jest również na suchy kaszel? Na moje oko- nic. Co więcej, jeśli wypijemy go na noc licząc na przespaną noc bez kaszlu, to możemy się mocno rozczarować. Skąd więc taki sukces tego preparatu? Moim zdaniem, jak zwykle reklama dźwignią handlu,a dodatkowo pomaga mu fakt, że fizjologicznie zazwyczaj kaszel początkowo jest suchy, a potem przechodzi w mokry, więc gdy pacjent jest wystarczająco wytrwały i długo stosuje ten syrop to ostatecznie doczeka się, że  i na jego kaszel Herbapect zadziała ;)

Morał na dziś: nie ufaj reklamom ;)

Jeśli się ze mną zgadzasz, polub i udostępnij mój wpis :)

8 komentarze:

Ponieważ już jutro minie 18 miesięcy odkąd zostałam matką karmiącą po raz drugi, postanowiłam z tej okazji podzielić się z Wami sprawdzo...

3 sprawdzone sposoby na pobudzenie laktacji

4/01/2016 Far Minka 13 Comments



Ponieważ już jutro minie 18 miesięcy odkąd zostałam matką karmiącą po raz drugi, postanowiłam z tej okazji podzielić się z Wami sprawdzonymi sposobami na pobudzenie laktacji. Moim zdaniem, mleko matki jest najlepszym, co może dostać dziecko w pierwszych miesiącach życia i warto pracować nad tym, by laktację rozkręcić i kontynuować jak najdłużej. Nie zawsze jest to łatwe i często wymaga wiele pracy i samozaparcia, ale przynosi same korzyści. Zalety karmienia piersią można by wymieniać długo: zdrowe dla dziecka, wygodne dla matki, oszczędne dla portfela ;) itp. itd. Jednak dzisiaj nie o tym. Dzisiaj zakładam, że znacie wszystkie "za" i "przeciw" i jesteście zdecydowane karmić piersią. Jak sprawić by mleko płynęło?

1. Jak najczęściej przystawiać niemowlę do piersi. 
Sprawa wydaje się prosta i oczywista,a jednak nie dla wszystkich mam, a nawet nie dla wszystkich pediatrów. Młoda niedoświadczona mama nie znając tematu często słucha rad mam,babć, cioć, tudzież pediatry z przychodni, który również często nie jest na bieżąco z faktami dotyczącymi karmienia piersią. Dla starszych pokoleń normą było, że dziecko należy karmić co 3-4 godziny. Przestrzegano tego wręcz z zegarkiem w ręku. Do tego przepajano wodą z glukozą  i tym podobne "kwiatki", o których wiemy już, że są nieprawidłowe. Takie rady nierzadko słyszą obecnie młode mamy. Prawda jest inna: najlepszym sposobem, zwłaszcza w pierwszych tygodniach życia dziecka, jest karmienie na żądanie. Nawet gdyby oznaczało to karmienie co godzinę lub wręcz niemal cały czas, co często ma miejsce w pierwszych kilku dobach, to dzięki temu zapewniamy dziecku pokarm na kolejne miesiące. Nic lepiej nie pobudza laktacji, jak bodziec od dziecka w postaci ssania. Należy uzbroić się w dużą dozę cierpliwości, ciekawą książkę, przyjąć wygodną pozycję i karmić tak długo, jak dziecko tego wymaga. Trudne pierwsze dni wkrótce miną, laktacja się rozhula, a dziecko i mama wkrótce wypracują swój własny rytm karmień, który pozwoli na długie miesiące szczęśliwego karmienia.

2. Metoda 7-5-3
Czasem zdarza się, że dziecko jest niecierpliwe i nie pracuje nad laktacją, bo szybko denerwuje się kiedy ssie, a nic nie leci. Metoda 7-5-3 jest dobrym sposobem właśnie dla mam takich niecierpliwych ssaków, ale również dla wszystkich innych, u których samo przystawianie nie wystarcza. Polega ona na pobudzaniu laktacji przez odciąganie pokarmu laktatorem bądź ręcznie w określonym schemacie:
- 7 minut lewa pierś, 7 minut prawa
-  5 minut lewa pierś, 5 minut prawa
- 3 minuty lewa pierś, 3 minuty prawa
Taki cykl przeprowadza się PO każdym karmieniu.

3. Wspomaganie z apteki
Z racji zawodu, czuję się zobowiązana wspomnieć o "wspomagaczach" laktacji z apteki. Mamy tu do dyspozycji np. herbatki na bazie ziół pobudzające laktację. Ich działanie określiłabym jako niezbyt spektakularne ;) Działają raczej na zasadzie placebo, więc niektórym pomogą, innym nie. W składzie tych herbatek znajdziemy zioła takie jak: anyż, koper włoski, kminek, melisa, lipa. Mają one wspomóc wypływ mleka i odprężenie matki karmiącej. Należy jednak uważać, by nie używać ich zbyt dużo, gdyż mogą doprowadzić do dolegliwości żołądkowych u mamy i dziecka w postaci wzdęć i gazów. Sceptycznie podchodziłabym również do herbatek dla karmiących w granulatach, z racji bardzo dużej zawartości cukru.
Drugą opcją z apteki jest Femaltiker i ten preparat szczerze polecam. Popijałam go w momentach kryzysu laktacyjnego, kiedy miałam wrażenie, że pokarmu jest mniej i działał, jak obiecano. Zawiera on słód jęczmienny, który prowadzi do wzrostu poziomu prolaktyny, czyli podstawowego hormonu regulującego laktację. Dodatkowy plus ode mnie za smak. Można było wypić go z przyjemnością, bez katowania się smakiem i zapachem ziółek. No ale to już kwestia gustu ;)

A Wy macie swoje sprawdzone sposoby na karmienie piersią? A może zgadzacie się z moimi typami? Jeśli tak, kliknijcie: lubię to :) Będę wiedzieć, że jest nas więcej :)

13 komentarze: