Sierść psów i kotów jest popularnym alergenem i rodzice alergików często unikają posiadania domowych pupilów, by uchronić dzieci przed poten...

Chcesz uchronić dziecko przed alergią i astmą? Spraw mu psa!

5/24/2016 Far Minka 1 Comments

Sierść psów i kotów jest popularnym alergenem i rodzice alergików często unikają posiadania domowych pupilów, by uchronić dzieci przed potencjalnym zagrożeniem. Czy słusznie? Otóż okazuje się, że niekoniecznie. Zgodnie z najnowszymi badaniami może być wręcz dokładnie na odwrót.



Każdy z nas posiada swój specyficzny mikrobiom, czyli drobnoustroje, które mają pozytywny wpływ na nasz organizm i jego funkcje, a wręcz są konieczne dla zdrowia. Najprostszym przykładem jest mikroflora jelit, która warunkuje prawidłowe funkcjonowanie m.in. układu pokarmowego. Dlatego w przypadku kuracji antybiotykowej tak ważne jest uzupełnianie bakterii probiotycznych, które również niszczone są przez antybiotyk razem z patogennymi. Pozwala to uniknąć bóli brzucha i biegunek (więcej o probiotykach tutaj). "Dobre bakterie" mają również korzystny wpływ na alergie. Zaobserwowano m.in. że zażywanie probiotyków przez kobiety w ciąży zmniejszało częstotliwość alergii wśród ich dzieci. Dokładniejsze badania nad wpływem mikroflory na rozwój alergii wciąż trwają i przynoszą ciekawe rezultaty. W jednym z badań sprawdzono skład mikrobiomu właścicieli psów, ich dzieci i futrzastych pupili porównując go z mikrobiomem osób, które nie posiadały zwierząt. Okazuje się, że mikrobiom psów i ich właścicieli jest zbliżony. Co zaskakujące, jest bardziej zbliżony pomiędzy rodzicami a pupilami niż pomiędzy rodzicami a ich dziećmi! W gruncie rzeczy, pies trzymany w domu, a nie na podwórku staje się nie tylko przyjacielem, ale wręcz członkiem rodziny i każdy, kto ma takiego domownika zdaje sobie sprawę, że okazji do wymiany bakterii jest mnóstwo. Nie należy się jednak jej bać, bo, jak pokazały kolejne badania, mieszkanie z psem od najmłodszych lat życia dziecka, zmniejsza ryzyko wystąpienia u niego alergii i astmy. Kurz zawierający sierść psią jest również czynnikiem chroniącym przed wirusem RSV, który powoduje infekcje dróg oddechowych mogące prowadzić do astmy. Właśnie dzięki tej wymianie mikroflory bakteryjnej pomiędzy psem a dziećmi są one chronione. Mikroflora jelitowa domowników, u których mieszka pies wpływa na odpowiedź immunologiczną organizmu i chroni ich przed zachorowaniami na infekcje wywoływane przez RSV.

Czyżby więc pies w domu był najlepszym lekarstwem na alergię? To może na razie zbyt daleko posunięte wnioski, ale na pewno warto śledzić doniesienia w tej sprawie. Osobiście,biorąc pod uwagę własne doświadczenia, jestem skłonna uwierzyć w to, że coś w tym jest. Jestem alergiczką, między innymi na sierść zwierząt. Kot w pobliżu wywołuje u mnie katar, łzawienie oczu, duszności, a natychmiast  po dotknięciu -  wysypkę. Z psem nigdy nie miałam takiego problemu, więc byłam przekonana, że po prostu na psią sierść wcale nie jestem uczulona. Tymczasem po wyprowadzce z domu rodzinnego, kiedy na co dzień przestałam mieć kontakt z psią sierścią, przyjazdy do domu na weekend zaczęły wiązać się z atakami kataru alergicznego. Wygląda na to, że jestem żywym dowodem na to, że kontakt z psem od dziecka pozwala uchronić go przed rozwinięciem się alergii na psią sierść. A jak było u Was? Może macie jakieś swoje obserwacje w tym temacie?




Źródła:
http://www.eurekalert.org/pub_releases/2012-06/asfm-dhd061312.php
http://www.colorado.edu/news/releases/2013/04/17/new-cu-boulder-study-looks-microbial-differences-between-parents-kids-and

1 komentarze:

Magnez jest jednym z najczęściej sprzedawanych suplementów. Powinny go uzupełniać m.in. osoby narażone na stres, przemęczenie, kobiety w...

Jak wybrać dobry magnez?

5/21/2016 Far Minka 20 Comments



Magnez jest jednym z najczęściej sprzedawanych suplementów. Powinny go uzupełniać m.in. osoby narażone na stres, przemęczenie, kobiety w ciąży, zażywający leki moczopędne, tabletki hormonalne, pijący kawę czy palący papierosy. Gdyby dokładnie zagłębić się we wskazania, to praktycznie każdy z nas powinien go suplementować. Dlatego też apteczne szuflady aż pękają w szwach od najróżniejszych preparatów magnezu. Jednak nie wszystkie warte są zakupu. Niektóre mogą zadziałać jedynie jako placebo i szkoda na nie nawet tych 5 zł, które kosztują.

Na co należy zwrócić uwagę, aby wybrać dobry magnez?

Po pierwsze, na formę soli w jakiej występuje. Mogą to być sole organiczne lub nieorganiczne. Te tańsze preparaty zawierają formy nieorganiczne magnezu, które mają znacznie niższą przyswajalność. Należą do nich tlenek magnezu, węglan magnezu, chlorek magnezu. Warto wiedzieć, że przyswajalność węglanu to tylko ok.30%, zaś tlenku sięga jedynie 4%. Tak więc jeśli chcemy kupić skuteczny preparat, to te formy raczej odradzam. Drugą opcją jaką mamy do wyboru są sole organiczne. Należą do nich m.in. asparginian, mleczan i cytrynian. Tu przyswajalność sięga 90%, więc na te preparaty warto zwrócić uwagę. Trzecią opcją jaką mamy do dyspozycji są chelaty magnezu. Jest to nowa forma, mocno reklamowana, w której pokładane są duże nadzieje, jednak tak naprawdę wymaga jeszcze dokładniejszych badań, by móc z całą pewnością ustawić ją w szeregu biodostępności magnezu. Na ten moment wiemy, że na pewno jest lepiej przyswajalna niż formy nieorganiczne, jednak prawdopodobnie słabiej niż cytrynian magnezu, który wydaje się jednak być wciąż najlepszą solą magnezu.

Po drugie, zawartość jonów magnezu. Tutaj należy uważać na chwyt, którym często posługują się producenci, a mianowicie podawanie na opakowaniu dużym literami ilości miligram całej soli, a nie jonów magnezu. Nas będzie interesować jedynie faktyczna zawartość jonów, która również powinna się znaleźć na opakowaniu, tylko, że czasem małym druczkiem (zwłaszcza jeśli producent nie ma się czym chwalić ;) ). Dobowe zapotrzebowanie na magnez dla osoby dorosłej to 300-400 mg. Szukamy więc magnezu, który ma stosunkowo dużą zawartość jonów magnezu na tabletkę, żeby nie trzeba było łykać ich na dobę nie wiadomo jak dużo.

Po trzecie, dodatek witaminy B6. Warto wybrać magnez z dodatkiem witaminy B6, gdyż zwiększa ona jego wchłanianie i transport do komórek organizmu.

Po czwarte, lek czy suplement. Zdecydowana większość preparatów magnezu dostępnych na rynku to suplementy diety. Można jednak kupić także magnez w formie leku i osobiście polecałabym taki. Dlaczego? Wtedy mamy pewność, że w tabletce faktycznie znajduje się deklarowana ilość jonów magnezu. W przypadku suplementów często zdarza się, że faktyczna zawartość składników odbiega od tej deklarowanej przez producenta. Więcej o tym czym różni się suplement od leku znajdziecie tutaj.

Po piąte, postać preparatu. Ma ona znaczenie zwłaszcza dla osób mających problemy z żołądkiem. W takim wypadku najlepsza będzie postać tabletek dojelitowych, które nie będą go podrażniać. Ma to też wpływ na wchłanialność, gdyż właśnie w jelicie cienkim jest ona największa. Jeśli ktoś źle toleruje magnez, warto też przyjrzeć się stosowanemu preparatowi pod kątem rodzaju soli- nieorganiczne dużo częściej wywołują dyskomfort i biegunki.

Mam nadzieję, że dzięki tym 5 prostym zasadom uda się Wam wybrać naprawdę dobry magnez. Pamiętajcie, żeby nie sugerować się reklamami w tv czy radiu, bo potrafią nieźle wprowadzić w błąd ;)

Jeśli ten artykuł okazał się pomocny, ładnie proszę o kliknięcie: lubię to :)



20 komentarze:

Zastanawialiście się kiedyś co byście zrobili gdybyście mieli dodatkową godzinę dla siebie co dzień? Mnie taka refleksja zastała akurat w pr...

Na co wykorzystałabym dodatkową godzinę dziennie?

5/19/2016 Far Minka 7 Comments

Zastanawialiście się kiedyś co byście zrobili gdybyście mieli dodatkową godzinę dla siebie co dzień? Mnie taka refleksja zastała akurat w pracy i to nie w byle jaki dzień, a właśnie wtedy kiedy siedzę w niej 12 godzin. Wyjątkowo dużo czasu do rozmyślań, prawda? Zwłaszcza, kiedy potencjalni pacjenci wolą korzystać ze słonecznej pogody niż odwiedzać aptekę ;)


Póki nie zadałam sobie tego pytania, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile jeszcze rzeczy chciałabym zrobić i na ile brakuje mi czasu. A może udawałam sama przed sobą, że nie zdaję sobie z tego sprawy? Nie... Już wiem! Po prostu byłam tak zajęta, że nie pozwalałam sobie nawet na marzenia o czymś takim jak #CzasNaMojąChwilę. No, ale skoro już to pytanie padło to czas na brutalne zderzenie z rzeczywistością. Podsumuję na co przeznaczyłabym dodatkową godzinę każdego dnia, gdyby ktoś mi ją wspaniałomyślnie podarował. No cóż, pomarzyć zawsze można ;)
 

25 GODZINA PONIEDZIAŁKU: czas na dobrą książkę, najlepiej czytaną w przyjemnym słoneczku na leżaku we własnym ogródku (jak marzyć, to z rozmachem :D ). Nikt nie lubi poniedziałku, ale może z taką chwilą relaksu nie byłby taki zły?

25 GODZINA WTORKU: dodatkowy czas dla córki - na babskie wyjście, na lody, na plac zabaw, na kino (tylko film musiałby być krótkometrażowy ;) ), na wspólne czytanie, malowanie... Czy mówiłam już, że godzina to zbyt mało? ;)

25 GODZINA ŚRODY: dodatkowy czas dla synka - na spacer, oglądanie każdej mrówki w trawie, zabawę w piasku, kopanie piłki i ... znowu godzina to za mało :D

25 GODZINA CZWARTKU: czas dla męża - tu bym potrzebowała, poza dodatkową godziną, jeszcze opiekunkę do dzieci. Ale mam wymagania, nie? ;) Niemniej miło byłoby mieć czas na spacer we dwoje, długą rozmowę, kolację w restauracji. Taka randka jak za bardzo dawnych czasów, bez przerwy na "mamo siusiu" i tysiąc innych małych problemów, których nawet wymieniać nie muszę, bo żadnej mamie nie są przecież obce.

25 GODZINA PIĄTKU: czas na rozwijanie swoich pasji - tutaj znalazłby się między innymi ten mój mały świat, w którym teraz gościcie. To byłaby godzinka na pisanie bloga. Tak,tak, przygotowanie rzeczowych wpisów to czasochłonna robota, a mimo to naprawdę to lubię! :)

25 GODZINA SOBOTY: czas na rodzinną wycieczkę - żeby zabrać dzieci w ciekawe miejsca, pokazać im kawałek małego świata w najbliższej okolicy (no bo w końcu to nadal godzina- za granicę nie zdążymy ;) ) i po prostu pobyć razem we czwórkę

25 GODZINA NIEDZIELI: czas na sen - tego nie mogło zabraknąć na liście młodej mamy, która właśnie od 10 godzin siedzi w pracy, a jak za 3 godziny wróci do domu to będzie na nią czekać dwójka stęsknionych dzieci, z których jedno nadal nie przesypia całych nocy. Taaak dodatkowa godzina błogiego snu :)

Jak Wam się podoba mój plan? A na co Wy wykorzystalibyście dodatkową godzinę dziennie?

7 komentarze:

Srebro koloidalne jest suplementem diety, który zyskał wielką popularność, zwłaszcza wśród zwolenników medycyny alternatywnej. Mimo, ż...

Ludzie-smerfy,czyli co grozi entuzjastom srebra koloidalnego

5/17/2016 Far Minka 4 Comments



Srebro koloidalne jest suplementem diety, który zyskał wielką popularność, zwłaszcza wśród zwolenników medycyny alternatywnej. Mimo, że już kilka lat temu było głośno o tym, że przyjmowane doustnie nie jest ono bezpieczne i zostało wycofane z polskiego rynku przez inspektorat sanitarny, a w USA jeszcze wcześniej przez FDA, to wciąż wiele osób kupuje je przez internet lub próbuje zrobić je w domu na własną rękę.
Srebro od wieków stosowane było ze względu na swoje właściwości przeciwbakteryjne. Zostały one wykorzystane np. w tworzeniu specjalistycznych opatrunków antybakteryjnych. Nigdy jednak nie zostało zatwierdzone do użytku wewnętrznego jako lek. Żadne badania nie dały wystarczających dowodów, że tak stosowane ma właściwości lecznicze. Srebro nie jest mikroelementem, który jest organizmowi konieczny i który należy suplementować. Nie ma określonych norm dla takiego spożycia. Istnieje natomiast wiele badań, które potwierdzają, że nadmierna ekspozycja może być dla zdrowia niebezpieczna. Naukowcy debatują już nawet nad tym, czy nie jesteśmy nadmiernie narażeni na spożycie srebra ze względu na jego dodatki np. w żywności i różnego rodzaju tworzywach sztucznych, opakowaniach, foliach itp. Z drugiej strony są osoby, które codziennie dobrowolnie serwują sobie i swoim dzieciom solidną dawkę srebra pochodzącą z niewiadomych źródeł.

Czym grozi długotrwałe spożywanie srebra koloidalnego?

Przy założeniu, że nie trafimy na skażoną partię, jednorazowe czy doraźne zastosowanie srebra koloidalnego doustnie prawdopodobnie nie wyrządzi nam żadnej szkody. Ale co jeśli ulegając namowom internetowych naganiaczy zaczniemy je stosować regularnie? (Bo podobno podnosi odporność... Bzdura!) Wtedy istnieje realne ryzyko, że nabawimy się argyrii, czyli srebrzycy. Jest to jednostka chorobowa spowodowana nadmierną kumulacją srebra w organizmie. Objawia się przede wszystkim niebieskim zabarwieniem skóry. Dlatego też człowiek, który przesadzi z piciem sreberka zaczyna wyglądać jak smerf. I nie mam tu na myśli delikatnego przebarwienia, a naprawdę intensywny błękit. Zabarwieniu ulegają dziąsła, paznokcie i skóra. Efekt jest jeszcze silniejszy, jeśli osoba często wystawia się na działanie promieni słonecznych. Dlatego też najsilniej zabarwiona jest zwykle twarz i ręce.

źródło: biotechnologia.pl

 W zależności od przyjmowanej dawki, efekt taki może pojawić się już po kilku miesiącach stosowania lub dopiero po roku. Trzeba jednak pamiętać, że jak już się pojawi, to jest za późno,by coś z tym zrobić- niebieskie zabarwienie jest nieodwracalne. Poza kiepskim wyglądem, popijając srebro koloidalne możemy też zafundować sobie kłopoty ze zdrowiem, gdyż ulega ono magazynowaniu również w narządach wewnętrznych, głównie trzustce, wątrobie i płucach. Mogą pojawić się zaburzenia w pracy wątroby i nerek, zaś odkładanie się srebra w gałce ocznej powoduje zaburzenia widzenia. Poza tym możliwe są również bóle brzucha, zgaga, wymioty i biegunki.


Jakie jeszcze mity na temat srebra koloidalnego krążą po internecie?

- podnosi odporność - nieprawda. Nie ma żadnego mechanizmu odpornościowego, w którym srebro brało by udział. Spotkałam się wręcz z badaniami, które wskazywały na jego potencjał immunotoksyczny.

- stanowi drugi układ odpornościowy - to ładnie brzmi, ale oznacza tyle, że srebro miałoby miejscowo zwalczać bakterie zamiast naszego układu odpornościowego, wyręczać go, a tym samym nie pozwalać organizmowi w naturalny sposób walczyć z patogenami i ćwiczyć układ odpornościowy. Dla mnie to wcale nie jest korzystne działanie. Zresztą i tak jest hipotetyczne, bo żadne badania nie potwierdziły, że srebro przyjmowane doustnie ma działanie antybakteryjne.

- bakterie nie wytwarzają oporności na srebro, dlatego jest ono taką dobrą alternatywą dla antybiotyków - otóż nie, najnowsze badania wykazały, że na srebro bakterie również potrafią się uodpornić. Naukowcy wciąż odkrywają nowe mechanizmy tej oporności, a niektóre z nich działają bardzo podobnie, jak te wykształcone względem antybiotyków. Mechanizmy takie udowodniono do tej pory u takich bakterii jak: Escherichia coli, Salmonellatyphimurium, Enterobacter cloacae, Pseudomonas stutzeri, Acinetobacter baumannii. Bardzo prawdopodobne jest więc, że wszystkie pozostałe również potrafią ją wykształcić.

- srebro koloidalne, jeśli jest w postaci nanosrebra koloidalnego, a nie jonowego nie może wywołać srebrzycy -  niestety ten mit został również obalony przez naukowców. Nawet jeśli uda nam się kupić taki preparat, który faktycznie nie zawiera jonowego srebra, to w organizmie i tak jest ono przekształcane w jony srebrowe pod wpływem soku żołądkowego i w postaci tych jonów rozprowadzane po organizmie przez krwiobieg.

- srebrzyca nie jest powodowana przez srebro koloidalne, gdyż są w nim zbyt małe ilości srebra- no cóż, może by i tak było, gdyby założyć, że mamy jakąś kontrolę nad faktyczną zawartością srebra koloidalnego sprzedawanego w internecie, ale tak nie jest. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda, gdy ktoś wytwarza je na własną rękę za pomocą elektrod srebrowych. Wtedy bardzo często otrzymuje duże ilości jonów srebrowych w roztworze, a przecież nikt nie sprawdza ile ich naprawdę jest. Już nie wspominam nawet o tym, że to bynajmniej nie jest koloid. Szklaneczka takiego napoju dziennie przez kilka miesięcy i piękny błękit na twarzy mamy gwarantowany. Srebro koloidalne kupowane na czarnym rynku i wytwarzane samodzielnie stanowią właśnie najczęstszą przyczynę występowania argyrii. Najbardziej nagłośnionym przypadkiem był Amerykanin Paul Karason, ale opisano takich przypadków znacznie więcej np. tu , tu i tu.

- srebro jest od wieków stosowane w medycynie, więc jest bezpieczne - i tu następują wycinki z historii kto to go nie stosował i jakie dobre skutki przynosiło. Niestety żaden ze zwolenników srebra koloidalnego nie wspomina o tym, że na początku XX wieku, kiedy srebra używano zamiast antybiotyków (bo jeszcze ich nie było), srebrzyca wcale nie była tak rzadką chorobą jak obecnie. Historia lubi zataczać koło, więc radzę uważać. Powołując się na jeszcze odleglejsze czasy - pierwsze przypadki argyrii odnotował i opisał już Avicenna eksperymentując z leczeniem ludzi srebrem. O tym również entuzjaści nie piszą.

- srebro może być bezpiecznie stosowane u kobiet w ciąży i karmiących - oczywiście nikt tego na ludziach nie badał. Za to badania na zwierzętach wykazały, że nanocząstki srebra pokonują barierę krew-łożysko, a także przenikają do mleka. Zaobserwowano zmniejszenie masy i długości płodu, a także wielkości łożyska u samic, którym podawano srebro w porównaniu z grupą kontrolną. U samców zaś zaburzało gospodarkę hormonalną i wpływało na proces spermatogenezy.

Może powiecie, że straszę, ale chyba czasem lepiej się wystraszyć niż zamienić w smerfa ;)


Zainteresowanych zapraszam do lektury:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3841577/
http://medpr.imp.lodz.pl/NANOSREBRO-DOPUSZCZALNE-POZIOMY-NARAZENIA-ZAWODOWEGO,58326,0,2.html
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3582910/
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20523812
http://escholarship.org/uc/item/0832g6d3


4 komentarze:

Z dzisiejszym towarem przyszła do mojej apteki odżywka do rzęs. I to nie byle jaka odżywka, bo taka, którą już jakiś czas temu polecała...

Sekret skutecznej odżywki do rzęs

5/13/2016 Far Minka 6 Comments


Z dzisiejszym towarem przyszła do mojej apteki odżywka do rzęs. I to nie byle jaka odżywka, bo taka, którą już jakiś czas temu polecała mi koleżanka jako naprawdę skuteczną, a wręcz działającą cuda. Skoro nadarzyła się okazja, musiałam się jej przyjrzeć. Opakowanie super, aż chce się ją mieć. Cena? Hmm... to zależy ile dla kogo są warte piękne rzęsy ;) No i to co mnie najbardziej nurtowało - co ona ma takiego w sobie, że faktycznie działa? Zgodnie z obietnicami zapobiega ona wypadaniu rzęs, stymuluje ich szybszy wzrost i zapewnia bajecznie długie, gęste i mocne rzęsy.  Na opakowaniu dużymi literami napisano, że zawiera keratynę, panthenol i alantoinę. Przeczytałam dwa razy, bo nie dowierzałam. Really? Panthenol i alantoina powodują, że rzęsy są piękne i nie wypadają? No w to to uwierzyć nie mogłam. Postanowiłam więc zajrzeć do rubryczki, która zawsze prawdę Ci powie, lepiej nawet niż stara Cyganka. Ingredients. A tam... Mamy Cię! Bimatoprost.

Czym jest bimatoprost?

Bimatoprost to lek stosowany w leczeniu jaskry. Co więc robi w odżywce do rzęs? Jest de facto jej substancją czynną. Po wprowadzeniu kropli na jaskrę okazało  się, że efektem ubocznym ich  stosowania jest wydłużenie rzęs. Zostało to oczywiście wykorzystane przez producentów kosmetyków.

Dlaczego należy uważać na odżywki z bimatoprostem?

Bo jest to substancja lecznicza, a każda substancja, która leczy ma także działania niepożądane. Kupując niewinną odżywkę do rzęs raczej się ich nie spodziewamy, a okazuje się, że mogą wystąpić. Należą do nich:
- zaczerwienienie, swędzenie oczu
- zmęczenie oczu
- zwiększona wrażliwość na światło
- łzawienie
- pogorszenie wzroku
- hiperpigmentacja (ciemniejsze zabarwienie) tęczówki
- ściemnienie skóry wokół oczu
- bóle głowy
- wzrost ciśnienia krwi (aczkolwiek raczej przy tej ilości, która jest w odżywce efekt ogólnoustrojowy nie powinien wystąpić)

Ważne jest  również, że NIE MOŻE BYĆ STOSOWANY PRZEZ CIĘŻARNE I KARMIĄCE PIERSIĄ.

Ostrożność muszą zachować również osoby chorujące na jaskrę i przyjmujące krople na to schorzenie.

Jest jeszcze jeden minus: odżywki z bimatoprostem są skuteczne póki je stosujemy (efekty widoczne po kilku tygodniach), ale po odstawieniu rzęsy wkrótce wrócą do poprzedniego stanu. Dlaczego? Pamiętacie jeszcze fazy wzrostu włosa z postu o wypadaniu włosów po ciąży? Z rzęsami jest tak samo, a bimatoprost działa na fazę anagenu stymulując ich wzrost. Niestety kiedy przestajemy go stosować, rzęsy wracają do swojego dawnego cyklu wzrostowego.

Tak więc pamiętajcie: czytajmy składy, bo nawet odżywki do rzęs nie są tak niewinne jakby się wydawało ;)

6 komentarze:

Nasze ciało po porodzie zmienia się i tego każda młoda mama raczej się spodziewa. Nie każda natomiast spodziewa się tego, co się stanie z je...

Dlaczego włosy po ciąży wypadają?

5/09/2016 Far Minka 4 Comments

Nasze ciało po porodzie zmienia się i tego każda młoda mama raczej się spodziewa. Nie każda natomiast spodziewa się tego, co się stanie z jej włosami, a na nie ciąża również ma wpływ. W kilka tygodni po porodzie młoda mama zdaje sobie sprawę, że nagle zaczęły wypadać jej włosy. Ba, czasami wręcz wychodzą garściami.

 

 Dlaczego tak się dzieje?


Odpowiedź jest prosta- za ten efekt odpowiedzialne są hormony. Okres ciąży, połogu i laktacji to czas istnej burzy hormonalnej. W ciąży mamy do czynienia z podwyższonym poziomem estrogenu, który to hormon odpowiedzialny jest również za zahamowanie wypadania włosów. Przez te magiczne 9 miesięcy ciężarna zauważa, że czupryna jest jakby bujniejsza, a odpływ prysznica nie wymaga tak często czyszczenia z włosów ;) Niestety w przyrodzie musi być równowaga i kiedy po porodzie poziom estrogenu spada, włosy zaczynają wypadać. Wypadają zarówno te, które wypadałyby normalnie (a jest to około 100 włosów dziennie), jak i te "zaległe". Stąd efekt, który często budzi panikę wśród młodych mam.
Każdy włos przechodzi przez 3 fazy: wzrostu (anagen), przejściową (katagen) i spoczynku mieszka włosowego (telogen). W fazie przejściowej włos przygotowuje się do wypadnięcia, zaś w trzeciej fazie- telogenie- wypada, by zostać zastąpiony nowym. Estrogen powoduje, że włosy pozostają w fazie anagenu, nie przechodząc w katagen. Po ciąży cykl życiowy włosa ulega odblokowaniu i włosy masowo wypadają.

Jak sobie z tym radzić?


Tu aż prosi się o nazwę cudownego preparatu, który powstrzyma wypadanie włosów, ale że nie jest to artykuł sponsorowany, to mogę Wam zdradzić jakie jest najlepsze lekarstwo: CZAS. Niestety hormony robią swoje, więc nie wpadajmy w panikę. Potrzeba ok. 6 miesięcy żeby wszystko się unormowało i włosy wróciły do dawnego stanu. Wkrótce zapewne pojawią się nowe baby hair i pozostaje uzbroić się w cierpliwość i czekać aż urosną. Oczywiście nie jesteśmy całkiem bezradne. Można spokojnie wspierać włosy odpowiednimi szamponami, odżywkami czy olejowaniem.  Tylko bez paniki, bo stres zwiększa wypadanie włosów ;)
Warto zadbać również o odpowiednią dietę, bogatą w mikro- i makroelementy, a także witaminy z grupy B. Szczególnie ważne jest to, jeśli karmi się piersią, gdyż do mleka, niezależnie od naszej diety, przejdzie odpowiednia dla potrzeb dziecka ilość składników odżywczych, a jeśli nie dostarczymy ich z dietą wystarczająco, to niedobory odczujemy na własnej skórze... i włosach :)
Jeśli zaś chodzi o suplementy diety na porost włosów, to należy być ostrożnym podczas karmienia piersią. Oczywiście rynek farmaceutyczny wychodzi na przeciw każdej potrzebie, więc są już dostępne specjalne suplementy na włosy dla karmiących. Jeśli decydujemy się na tabletki, to warto sięgnąć właśnie po taki preparat, któremu ktoś się przyjrzał pod kątem wpływu na karmione dziecko. Dodatkowo trzeba pamiętać, że jeśli wspomagamy się kompleksem witamin dla karmiących, to zawiera on po części te same składniki, co ten na włosy, więc uwaga na dawki!

Tak więc cierpliwość, spokój, dobra odżywka i witamy wiosnę drogie mamy :)

4 komentarze:

Kto wnikliwie czytał wpis o lewoskrętnej witaminie C (o tutaj ) , zapewne zauważył, że do dyskusji włączyli się przedstawiciele firmy Colway...

O witaminie C słów jeszcze kilka...

5/07/2016 Far Minka 5 Comments

Kto wnikliwie czytał wpis o lewoskrętnej witaminie C (o tutaj) , zapewne zauważył, że do dyskusji włączyli się przedstawiciele firmy Colway deklarując, że ich produkt jest wyjątkowy, bo zawiera naturalną witaminę C w ilości nawet większej niż deklaruje producent, co potwierdzają badania wykonane przez Narodowy Instytut Leków. Ze strony dystrybutora:
"Witamina C-olway pozyskiwana jest z kiełków gryki oraz z owoców, skór, albedo i liści młodej pomarańczy gorzkiej. Nie zawiera wypełniaczy i dodatków kwasu askorbinowego, ani jego pochodnych. Jest bioorganiczna, lewoskrętna i awangardowa. Suplementy oparte o te składniki roślinne zdobywają popyt wśród koneserów.

Udało mi się uzyskać ten certyfikat, więc dla wszystkich zainteresowanych przedstawiam,co można w nim wyczytać: 

- badanie zostało wykonane na zlecenie pomorskiej firmy zajmującej się produkcją suplementów diety (biorąc pod uwagę adres, zakładam, że to właśnie producent preparatów Colway)

- metodą  chromatografii porównawczej wykazano, że w dostarczonym przez producenta suplemencie (2 opakowania) znajduje się kwas askorbinowy

- wykazano, że zawartość kwasu askorbinowego w jednej kapsułce to ok.214,45 mg, przy deklarowanej zawartości 200 mg

- nie było badane pochodzenie kwasu askorbinowego  (naturalne/syntetyczne) 

- po moim wcześniejszym wpisie łatwo przewidzieć, że nie ma mowy również o żadnej skrętności ;)

 Według Ceneo cena za nią to 86-99zł za opakowanie. Znacie wyniki badań.  Jestem ciekawa Waszej opinii na temat tej awangardowej witaminy. Czujecie się przekonani?

5 komentarze:

Biegunka to nieprzyjemna dolegliwość, która niestety dość często przytrafia się dzieciom, zwłaszcza tym uczęszczającym do przedszkoli c...

Biegunka u dzieci - jak sobie z nią radzić?

5/04/2016 Far Minka 9 Comments


Biegunka to nieprzyjemna dolegliwość, która niestety dość często przytrafia się dzieciom, zwłaszcza tym uczęszczającym do przedszkoli czy żłobków. Zazwyczaj powodują ją bakterie bądź wirusy. Najczęściej spotykane są infekcje rotawirusowe. Dla małych dzieci biegunka i wymioty mogą okazać się bardzo niebezpieczne. Tym, czego należy  najbardziej się obawiać i czemu należy zapobiegać jest odwodnienie. Ważne jest więc,by znać jego objawy i umieć je rozpoznać.

Do objawów rozwijającego się odwodnienia należą:

- osłabienie, apatia, rozdrażnienie
- wzmożone pragnienie (nie zawsze występuje, zwłaszcza w przypadku towarzyszących wymiotów)
- spadek masy ciała
- suchy język, podniebienie, suchość błon śluzowych
- przyspieszone bicie serca
- mniejsza ilość oddawanego moczu, zmiana jego zabarwienia na ciemnożółty i ostry zapach
- charakterystyczny objaw - powolne opadanie fałdu skórnego. Skóra traci elastyczność i odciągnięta powoli wraca na swoje miejsce.
- zapadnięcie się oczu
- płacz bez łez
- u niemowląt zapadnięcie się ciemiączka

Oczywiście, by uznać, że dziecko jest odwodnione, nie są konieczne wszystkie te objawy, więc nie ignorujemy żadnego z nich i w razie podejrzenia odwodnienia udajemy się do lekarza lub na pomoc doraźną. Konsultacja lekarska jest zresztą wskazana nawet, gdy dziecko nie jest odwodnione.

Jakie apteczne preparaty pomogą nam walczyć z biegunką?

1) Elektrolity
Po pierwsze, oczywiście, staramy się nie dopuścić do odwodnienia, a w tym pomogą nam właśnie elektrolity. Na rynku dostępnych jest wiele preparatów, mogą się one różnić smakiem, a w tym wypadku ma on spore znaczenie, gdyż z zasady elektrolity są słone i co za tym idzie dzieci niezbyt chętnie je piją. Przygotowany roztwór podajemy dziecku małymi porcjami przez cały dzień. W pierwszej fazie nawadniania powinno to być 50-100ml/kg masy ciała dziecka, a następnie 5-10ml/kg m.c. po każdym biegunkowym wypróżnieniu. Ciekawą opcją są też elektrolity w formie kleiku marchewkowo-ryżowego (HIPP ORS 200).

2) Probiotyk
Dobry probiotyk, zgodnie z tym, co wykazały badania, skraca czas trwania biegunki. Przebadane szczepy to Lactobacillus rhamnosus GG i Saccharomyces boulardii. Znajdziemy je np. w takich preparatach jak Dicoflor, Floractin, Dierol, Enterol. Warto zaznaczyć, że Enterol, jako nieliczny z probiotyków, jest zarejestrowany jako lek. Więcej o probiotykach tutaj

3) Leki przeciwbiegunkowe
Włożyłam tutaj w jeden podpunkt kilka leków o różnych mechanizmach, jednak zasadność stosowania niektórych z nich jest pod znakiem zapytania. Chodzi tu bowiem o to, że typowy lek hamujący biegunkę, hamuje również samoczynne oczyszczanie organizmu z toksyn i tym samym pozostają one dłużej w organizmie. Te leki lepiej stosować, gdy faktycznie istnieje konieczność szybkiego powstrzymania biegunki, bo np. musimy wyjść z domu. Niemniej i o nich słów kilka.

Diosmektyt= smektyn dwuoktanościenny, czyli popularna Smecta- najmniej kontrowersyjna z leków przeciwbiegunkowych. Nie wchłania się z przewodu pokarmowego, jej działanie polega na wiązaniu wirusów i bakterii, a także działaniu ochronnym na ściany przewodu pokarmowego poprzez powlekanie błony śluzowej. Nie hamuje naturalnego pasażu jelitowego, przez co umożliwia usuwanie toksyn z organizmu, aczkolwiek jednocześnie producent deklaruje zmniejszenie ilości wydalanych stolców... Dodatkowym minusem jest smak. Raczej ciężko znaleźć dziecko, które wypije Smectę chętnie ;) Podsumowując, jeśli nawadnianie + probiotyk jest Waszym zdaniem niewystarczające, to Smecta jako wspomaganie również może być.

Węgiel aktywowany - w tabletkach/kapsułkach lub w syropie Carbosal. Ma silne właściwości adsorbcyjne- pochłania bakterie i toksyny. Ochrania śluzówkę przewodu pokarmowego. Jednocześnie działa jednak zapierająco. U małych dzieci może powodować wymioty. Powoduje zabarwienie kału na czarno, co może utrudniać diagnostykę. Syrop Carbosal ma smak coli, przez co może być chętniej przyjmowany przez małych pacjentów. Budzi jednak moje wątpliwości z dwóch powodów: po pierwsze jest na bazie cukru, a w sensacjach żołądkowych słodycze raczej nie polepszają kondycji, a po drugie, nie udało mi się odnaleźć oryginalnej aktualnej ulotki tego syropu, a wg apteki internetowej składnikami aktywnymi są owoc borówki czernicy (też ma działanie zapierające) i wit.C, podczas gdy węgiel znajduje się na końcu składu jako barwnik. Tak więc nie wiem już czy Carbosal jest faktycznie syropem z węglem aktywnym, czy syropem cukrowym zabarwionym węglem, więc wstrzymuję się od polecania go...

Zarówno w przypadku Smecty, jak i węgla leczniczego, należy pamiętać, by nie stosować ich jednocześnie z innymi lekami, a zachować bezpieczny odstęp czasowy. Mają silne właściwości absorbujące i pochłaniają nie tylko toksyny, ale również inne leki, osłabiając ich działanie.

Tasectan - stosunkowo nowy preparat, połączenie żelatyny i kwasu taninowego. Działa poprzez tworzenie warstwy ochronnej na śluzówce jelita, zmniejsza częstotliwość biegunki. Może być stosowany nawet u niemowląt.

Nifuroksazyd - ma działanie przeciwbakteryjne, więc jego stosowanie jest celowe jedynie w biegunkach o podłożu bakteryjnym. Nie ma sensu leczyć nim rotawirusa. W postaci zawiesiny dostępny jest tylko na receptę. Tabletki możemy kupić bez recepty, w dwóch dawkach: 100mg i 200mg. Można je stosować u dzieci powyżej 6 roku życia. Uwaga dla rodziców: pamiętajcie, że nifuroksazydu nie wolno łączyć z alkoholem!

Loperamid - najpopularniejsza i chyba najgorsza alternatywa. Lek typowo zapierający, hamuje perystaltykę jelit. Skutecznie hamuje biegunkę, jednak przez to nie pozwala na oczyszczenie organizmu z wirusów, bakterii czy toksyn. Może być stosowany od 6 roku życia, jednak osobiście radziła bym ograniczyć stosowanie do sytuacji, kiedy dopada nas biegunka, a szef nie chce słyszeć o tym, że nie będzie nas w pracy ;) bądź gdy biegunka jest na tle nerwowym, a nie infekcyjnym.

Podsumowując, złotym standardem w leczeniu biegunki jest nawadnianie i podawanie probiotyków. Pozostałe leki stosujemy z rozwagą, w zależności od podłoża biegunki. Nie zapominajmy również, że odwodnienie może być zagrożeniem dla życia dziecka i w razie potrzeby nie zwlekajmy z wizytą u lekarza, gdyż może okazać się, że konieczna jest hospitalizacja.

9 komentarze:

Czystek to zioło, które zdobyło w ostatnim czasie niebywałą popularność. W aptekach, sklepach zielarskich i ze zdrową żywnością możemy go zn...

Czystek- wyjątkowe zioło czy tylko nowa moda?

5/01/2016 Far Minka 18 Comments

Czystek to zioło, które zdobyło w ostatnim czasie niebywałą popularność. W aptekach, sklepach zielarskich i ze zdrową żywnością możemy go znaleźć pod różną postacią: suszu, herbatek, tabletek. Zachwalane jest jego wszechstronne działanie. Gdy poczyta się niektóre artykuły w internecie, można wręcz uznać, że jest dobry na wszystko. To wzbudziło moją podejrzliwość i postanowiłam przyjrzeć mu się lepiej. Zwłaszcza, że jest to "wynalazek" na tyle nowy, że za czasów moich studiów na farmakognozji czy leku roślinnym nikt nie wspominał o nim ani słowa. Chciałam, by informacje były obiektywne i rzetelne, więc sięgnęłam w pierwszej kolejności, jak zwykle, do PubMedu. Okazało się, że informacje tam znalezione nie są aż tak obiecujące jak te promujące czystka.


http://www.ceneo.pl/37731755#crid=75652&pid=10102


Producenci i entuzjaści czystka podają takie jego właściwości:
-  przeciwbakteryjne
- przeciwwirusowe
- przeciwgrzybicze
- zwiększa odporność organizmu
- leczy alergie i astmę
- usuwa z organizmu metale ciężkie
- wybiela zęby
- wspomaga leczenie boreliozy
- działa odstraszająco na kleszcze
- leczy trądzik i łupież
- leczy reumatyzm
- ma działanie przeciwnowotworowe

Byłoby naprawdę całkiem fajnie, gdyby faktycznie okazał się tak wszechstronnym ziołem. Niestety jest kilka problemów.
Przede wszystkim: mało badań. Mimo, że czystek jest popularny już od dobrych kilku lat, to wciąż brak rzetelnych badań na jego temat. Zabierając się za szukanie czystka w PubMedzie spodziewałam się wielu prac, przez które będę musiała przebrnąć, podczas gdy faktycznie ciężko było cokolwiek znaleźć. Większość badań przeprowadzana była na liniach komórkowych  bądź na myszach, tylko bardzo nieliczne dotyczyły ludzi.  Nawet jeśli wyniki badań laboratoryjnych dają nadzieję na zastosowanie czystka w danej dolegliwości, to nie mamy pewności, że przełożą się na realne efekty u ludzi, gdyż często właśnie na tym etapie potencjalnie skuteczne leki okazują się jednak nie działać. Ponieważ nie jest to roślina rosnąca naturalnie w naszym klimacie, to ciężko też mówić o jakiejś lokalnej historii stosowania go jako zioła. W swoim naturalnym środowisku jest stosowany, ale tu pojawia się kolejny problem:
Cistus, czyli czystek to rodzaj, w którego skład wchodzą różne gatunki. W polskich preparatach występuje Cistus incanus, czyli czystek siwy podczas gdy lepiej przebadane i tradycyjnie stosowane są inne gatunki takie jak np. Cistus ladanifer czy Cistus laurifolius. Ponadto w zależności od miejsca zbioru mogą się one różnić składem substancji czynnych.

Co tak naprawdę wiemy o czystku (Cistus incanus)?

* jest bogatym źródłem polifenoli , a co za tym idzie ma działanie antyoksydacyjne

* największe stężenie związków bioaktywnych występuje w liściastych drobno rozdrobnionych częściach rośliny - gdy kupujemy susz należy zwrócić uwagę, by było w nim jak najwięcej liści, a nie gałązek, korzeni itp.

* do tej pory nie wykazano żadnych działań niepożądanych czystka, uznaje się więc, że jest bezpieczny nawet dla dzieci

* zmniejsza kolonizację bakterii na szkliwie zębów. Można więc używać go do płukania ust. Nie znalazłam natomiast żadnych danych, które potwierdzałyby działanie wybielające na zęby.

* badanie przeprowadzone na myszach wykazało działanie przeciwobrzękowe i hamujące COX-1 i COX-2,a zatem właściwości przeciwzapalne stężonych ekstraktów z czystka

Wszystkie pozostałe badania, które udało mi się znaleźć dotyczyły nie naparów z czystka, a stężonych ekstraktów z tej rośliny, pozyskanych w laboratorium. Ekstrakt tych polifenoli otrzymał nazwę CYSTUS052 i wykazano, że:

* w  kontrolowanym placebo badaniu na grupie osób z infekcją górnych dróg oddechowych spowodował osłabienie objawów i spadek CRP

 * w porównaniu z zieloną herbatą jest skuteczniejszy w zwalczaniu objawów infekcji górnych dróg oddechowych

* w badaniu na liniach komórkowych miał  działanie przeciwwirusowe. Prawdopodobnie polifenole łączą się z powierzchnią wirusa hamując wiązanie hemaglutynin do receptorów komórkowych. W badaniach in vitro wykazano również aktywność przeciwbakteryjną i przeciwgrzybiczą. Dotychczas nie potwierdzono tych właściwości u ludzi.

* działa gastroprotekcyjnie- ochronnie na żołądek

* potencjalnie może mieć zdolność hamowania przerostu gruczołu krokowego (tylko 1 badanie jak dotąd)

No i to niestety tyle potwierdzonych danych, którymi dysponujemy do tej pory. Nie tak optymistycznie jak na początku, czyż nie? Nie ma żadnych badań, które potwierdzały by jego zdolności leczenia boreliozy, odstraszania kleszczy, leczenia nowotworów czy oczyszczania organizmu z metali ciężkich. Działanie to nie jest wykluczone, jednak nie jest wystarczająco udokumentowane, by powiedzieć z całą pewnością, że tak działa. Nawet podstawowe działanie, które mogłoby być wykorzystywane na co dzień, czyli przeciwdrobnoustrojowe zostało potwierdzone tylko in vitro. Badania na ludziach wykazują tylko zdolność do zmniejszania nasilenia objawów infekcji. W dodatku pamiętajmy, że badano stężony ekstrakt polifenoli,a zatem zwykła herbatka, którą przyrządzimy w domu, najprawdopodobniej będzie miała o wiele słabsze właściwości, o ile w ogóle będzie je mieć. Potrzeba jeszcze wielu badań by obiektywnie stwierdzić, jakie korzyści mogą płynąć z regularnego spożywania naparów z czystka.

A jak Wy sądzicie: czystek okaże się tylko chwilową modą czy potwierdzą się obietnice o jego wyjątkowych właściwościach?

18 komentarze: