Jest około godziny 13. Do apteki wchodzi chłopak, podaje receptę i zaczyna nas prosić, dosłownie błagać, żebyśmy zrobiły mu ten lek r...

Farmaceuto, miej sumienie...

1/27/2017 Far Minka 7 Comments



Jest około godziny 13. Do apteki wchodzi chłopak, podaje receptę i zaczyna nas prosić, dosłownie błagać, żebyśmy zrobiły mu ten lek recepturowy. Recepta świeżo wypisana, od kardiologa z kliniki w mieście wojewódzkim, dla niemowlaka. My przyglądamy się recepcie, a młody tata zaczyna opowiadać. Że właśnie wrócili ze szpitala, że jego 2-miesięczna córeczka będzie musiała być operowana, że ta wieść spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Że nie wiadomo, co będzie dalej... I że ten lek córka ma brać w ramach przygotowania do operacji. I, że nikt nie chce mu go zrobić... Opowiada, że chodzi od apteki do apteki i wszędzie mu odmawiają, odsyłają z kwitkiem. Że on już chciałby być przy dziecku, a nie jest w stanie zapewnić mu leku, którego ono potrzebuje. Przyjmujemy receptę do realizacji, zaczynam sprawdzać stany składników, żeby ustalić na kiedy lek może być gotowy, dopytuję na kiedy go potrzebuje, czy aby na pewno na jutro będzie dobrze i wtedy uderza mnie myśl: "Jak można było odesłać tego człowieka i odmówić mu wykonania leku? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby to zrobić? Jak to możliwe, że moi koledzy po fachu widząc wystraszonego ojca, który potrzebuje lek dla swojej maleńkiej chorej córeczki, tak po prostu mu odmawiają?". I najgorsze, że chyba znam odpowiedź na te pytania. I wcale mi się ona nie podoba...

Kończymy trudne studia, zdajemy masę egzaminów, bronimy pracę magisterską, by wreszcie stanąć za okienkiem i... zostać sprzedawcą. Niestety, obecnie właśnie tak wiele osób postrzega farmaceutów. Zawód, który kiedyś cieszył się szacunkiem, obecnie ma go coraz mniej. I można w tym miejscu szukać winnych takiego stanu i zapewne znalazłabym ich wielu, ale nie to chciałam dzisiaj analizować. Przy okazji sytuacji, którą Wam opisałam, zaczęłam zastanawiać się w jakim stopniu to także wina samych farmaceutów. Bo jakie zdanie ma mieć o aptekarzu taki pacjent odesłany z kwitkiem? Co pomyśli, gdy zda sobie sprawę z tego, dlaczego w innej aptece nie chcieli wykonać mu przepisanego leku? Domyślacie się już dlaczego nie chcieli? No cóż... Proszki dzielone dla dziecka to sporo roboty. Ważenie, mieszanie, sypanie, ważenie, sypanie i tak 40 razy, z dokładnością do 3 miejsca po przecinku. Co najmniej godzina spędzona w recepturze na robieniu jednego leku. Jednego leku za 20 zł. Podczas, gdy można by w tym czasie przy okienku sprzedać leki za co najmniej 10 razy taką kwotę i nie napracować się przy tym tak, jak przy leku robionym. Tak więc lenistwo, chęć większego zarobku czy może dwa w jednym? Zdecydujcie sami jak to interpretować. Na pewno o odmowie nie przesądził brak sprzętu, bo potrzebny jest tylko moździerz i waga, a te są obecne w każdej aptece. Może powstrzymał ich fakt, że są duże szanse, że pozostała część niewykorzystanego leku się przeterminuje? A to daje przecież straty... jakichś 3 zł w tym wypadku. Jak położyć na szali z jednej strony nieduży zarobek, więcej pracy i perspektywę utraty 3zł, a z drugiej życie dziecka, to co należy wybrać? Dla mnie wybór był oczywisty i dziwi i oburza mnie, że innym brak serca, odrobiny empatii dla pacjenta, który przychodzi przecież nie do sklepu, ale do apteki i liczy na pomoc.

Pewnie część z Was (znających pracę farmaceuty od podszewki) powie, że to przez sieciówki, przez wymagania pracodawców, przez tabelki... A ja sądzę, że to zależy od człowieka. Że nawet pracując w sieciówce, nie trzeba zatracać siebie. Prawda jest taka, że większość aptek w moim mieście jest właśnie w rękach farmaceutów i to tam odmówiono wykonania leku. Ja pracuję w jednej z największych sieciówek i nie przeszkodziło mi to być farmaceutą, pamiętać po co i dlaczego kończyłam studia i przede wszystkim, być człowiekiem dla drugiego człowieka. Ta naklejka "Wykonujemy leki recepturowe" nie wisi w naszej aptece tylko na ozdobę i nikt z szefostwa nie będzie miał do mnie pretensji o to, że poświęciłam swój czas na recepturę. Nie barykaduję się przy okienku, żeby tylko zrealizować cel sprzedażowy, ale jestem tam dla pacjenta i odpowiadam na jego potrzeby. I jestem z siebie dumna, bo nie zatraciłam siebie.

Dziś wyszłam z pracy z poczuciem spełnienia i świadomością, że zrobiłam coś dobrego, coś czego mnie uczono i co sprawia mi satysfakcję. Może trochę boli mnie kręgosłup od schylania się nad wagą, może nie dostanę za tę pracę premii, ale najlepszą premią dla mnie będzie świadomość, że może dzisiaj rodzice tej małej dziewczynki będą spać spokojniej, bo mają lek dla swojego dziecka. I o to apeluję do wszystkich moich kolegów i koleżanek po fachu- nie bądźcie tylko sprzedawcami, bądźcie farmaceutami i ludźmi z odrobiną empatii!

7 komentarze:

Bardzo często zdarza się, że inspiracją dla kolejnego wpisu staje się dla mnie artykuł przeczytany gdzieś w internetach. Tak też było tym r...

Kwas foliowy kontra folian- fakty przydatne planującym ciążę

1/18/2017 Far Minka 5 Comments

Bardzo często zdarza się, że inspiracją dla kolejnego wpisu staje się dla mnie artykuł przeczytany gdzieś w internetach. Tak też było tym razem. Na artykuł, który skłonił mnie do przygotowania tego opracowania natrafiłam kilkukrotnie. Nosi on (moim zdaniem, wyjątkowo szkodliwy) tytuł: "Chcesz zajść w ciążę? - wystrzegaj się kwasu foliowego". Za pierwszym razem oburzyłam się w duszy, ale odpuściłam. Po kolejnych "spotkaniach" z linkiem do tegoż odkrycia, poczułam, że nie wolno odpuszczać, zebrałam materiały i zamierzam przedstawić Wam jakie są fakty w kwestii zażywania kwasu foliowego i folianu w okresie ciąży i przed zajściem w ciążę.


Zanim przejdę do konkretów, chciałam przybliżyć Wam powody mojego oburzenia. Po pierwsze, dla każdej kobiety, która kiedykolwiek była w ciąży lub ją planuje, powinno być oczywiste, jak istotne jest przyjmowanie kwasu foliowego i czym grozi jego niedobór. Nawoływanie w tytule do wystrzegania się kwasu foliowego to, moim zdaniem, próba wywołania sensacji, która niestety może trafić na podatny grunt i autor osiągnie zamierzony cel. Co tam, że zapewne część z czytelników, zapamięta z całego artykułu, tylko tyle, by wystrzegać się kwasu foliowego i prawdopodobnie nie zastosuje ani jego ani folianu. W końcu to nie autora/autorki dzieci urodzą się chore... Zapewne zresztą autorowi wydaje się, że to nic wielkiego, gdyż  pisze cyt.:"Jakie ma korzyści? Kwas foliowy chroni przed rozwojem wad cewy nerwowej. To by było na tyle.". Bardzo lekkie podejście do tematu. Raz, że nieprawda, że to tylko na tyle, a dwa, że polecam poczytać więcej o tym, czym są wady cewy nerwowej, jak wyglądają, pooglądać zdjęcia i dopiero mówić, że to tylko tyle...
W skrócie, cały artykuł próbuje zupełnie zdyskredytować kwas foliowy na rzecz folianu. Używa przy tym moich "ulubionych" słów kluczy, czyli w aptece go nie dostaniecie (bzdura, oczywiście, że dostaniecie), a w sklepach internetowych tak oraz dodatkowe cudowne działanie folianu, czyli jakże modny ostatnio detoks. Zdaje się, że pobudki do napisania tego artykułu były takie, jak te, które opisywałam we wpisie "Pomysł na biznes". Mnie on pasuje do tego idealnie.
Dodatkowo znajdziemy tam też takie kwiatki jak np. receptory pływające w mleku matki. Tymczasem receptory, zgodnie z definicją są to struktury obecne w komórce organizmu zdolne do łączenia się z substancjami przekaźnikowymi i inicjowania w ten sposób specyficznych reakcji w organizmie. Kluczowe jest to, że są to komórki naszego organizmu, które żeby zadziałać i przekazać informację dalszym komórkom muszą być z nim połączone. Nie mogą sobie pływać w mleku. Dziecko nie wypija z mlekiem matki żadnych receptorów. Podobnie jak nie wypija ich z wodą, o ile nie jest zanieczyszczona ;) Ale dajmy już spokój analizie tego "odkrycia medycyny alternatywnej" i przejdźmy do faktów. Metafolina nie jest bowiem odkryciem dostępnym tylko poza apteką i możecie się o niej dowiedzieć również ze źródeł eksperckich, takich jak badania EBM i opinie Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego.


Jakie znaczenie dla ciężarnej ma kwas foliowy i metafolina?


Niedobory kwasu foliowego są ściśle powiązane ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia wad ośrodkowego układu nerwowego, które nazywa się wadami cewy nerwowej. Należą do nich bezczaszkowie, rozszczepy kręgosłupa, przepukliny mózgowe, oponowo-rdzeniowe, wodogłowie. Są to choroby prowadzące bardzo często do ciężkiego kalectwa. Ryzyko wystąpienia takiej wady spada o 72% w przypadku stosowania zalecanych dawek kwasu foliowego. Pozostały procent chorób prawdopodobnie wywoływany jest przez inne czynniki niż niedobór kwasu foliowego. Wady cewy nerwowej to jednak nie jedyne konsekwencje niedoboru kwasu foliowego w czasie ciąży. Mniej się o tym mówi, ale może on prowadzić również do powstania u dziecka wad serca, wad zaporowych układu moczowego, zwiększa ryzyko poronienia i zakrzepicy. Jak więc widzicie nie są to drobne konsekwencje.
Istnieje jednak także druga strona medalu, czyli konsekwencje wysokich dawek kwasu foliowego. Jak zawsze, najlepiej pozostać przy złotym środku, czyli rekomendacjach specjalistów, gdyż zbyt wysokie dawki powodują wzrost ryzyka uszkodzenia wczesnej ciąży. Suplementacja jest także przeciwwskazana w chorobach nowotworowych. Dlatego też nie łykamy kwasu foliowego ani folianu na potęgę, ale tyle, ile jest bezpieczne i wskazane.
Kwas foliowy, po spożyciu ulega przemianom, których produktem jest 5-MTHF zwany też folianem. Jest to biologicznie aktywna forma, którą również można spotkać w suplementach, obok kwasu foliowego. Jej potencjalną zaletą jest fakt, iż nie musi ulegać przemianom w organizmie, więc jest rozwiązaniem dla osób, u których mechanizm tych przemian jest zaburzony. Istnieje bowiem wada genetyczna, która powoduje spadek aktywności enzymu MTHFR, który bierze udział w przemianie kwasu foliowego do jego aktywnej formy. Mutację tę posiada prawdopodobnie 50% społeczeństwa, z czego 40% to heterozygoty, a 10% homozygoty. W praktyce oznacza to, że u 40% z nas enzym ten aktywny jest w 75%, zaś u 10% w około 35%. Jeśli kobieta ciężarna znajduje się w tej grupie 10%, to standardowe dawki kwasu foliowego stosowane profilaktycznie mogą okazać się niewystarczające, by zniwelować ryzyko wystąpienia wad u dziecka i innych konsekwencji zaburzenia tego szlaku metabolicznego takich jak: nadciśnienie, zahamowanie wzrostu płodu, poronienia. Folian zdaje się być dobrym rozwiązaniem dla tej grupy kobiet i stanowić alternatywę dla kwasu foliowego.


Jakie są minusy folianu?


Przede wszystkim brak długiej praktyki stosowania i dowodów na skuteczność w zapobieganiu wadom cewy nerwowej. Badano stężenia we krwi folianu, a także jego wpływ na stężenie homocysteiny i wykazano, że kwas foliowy i folian działają porównywalnie. Brak jest jednak nadal badań potwierdzających, że przekłada się to statystycznie na obniżenie ryzyka wystąpienia wad u dziecka. Mnie dodatkowo niepokoi fakt, że metafolina zniknęła z rekomendacji Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Nie wiem, czy miało to jakieś podstawy, o których jeszcze głośno się nie mówi, czy to tylko kwestia braku badań.


Jakie są rekomendacje Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego i zalecane dawki kwasu foliowego?


Dotarłam do rekomendacji z lat 2011 i 2014, które są chyba aktualnie najświeższe. Co ciekawe, zmieniły się one w ciągu tych 3 lat. W 2011 zalecano, by u kobiet z niedoborem enzymu MTHFR stosować jednocześnie kwas foliowy i metafolinę. W 2014 zaś PTG odeszło od tych zaleceń i nakazało w takim wypadku stosować zwiększoną dawkę kwasu foliowego. Metafoliny brak w rekomendacjach.
Na pewno podstawą, rekomendowaną już od 1997 roku, jest 0,4mg kwasu foliowego na dobę przez co najmniej 6 tygodni przed zapłodnieniem oraz cały pierwszy trymestr. Niektóre badania wykazują, że powinno to być jednak 12 tygodni przed. Na pewno, im wcześniej, tym lepiej.
Istnieją jednak stany, które wymagają zastosowania wyższych dawek kwasu foliowego. Wskazaniami do tego są:
- niedokrwistość megaloblastyczna
- stosowanie przez kobietę wcześniej antykoncepcji hormonalnej
- stosowanie leków przeciwpadaczkowych
- palenie papierosów (przed ciążą, bo w ciąży to mam nadzieję, że oczywiste, że papierochy do kosza)
- otyłość (BMI>30)
- mutacja MTHFR, o której pisałam powyżej
Wystąpienie wad cewy nerwowej u wcześniejszego potomstwa ciężarnej również jest wskazaniem do zwiększenia dawki kwasu foliowego.
Wyższa dawka, o której mowa to 5mg i o jej zastosowaniu decyduje lekarz, dostępna jest na receptę.

Warto wspomnieć również o tym, że u kobiet karmiących zapotrzebowanie na kwas foliowy jest nawet większe niż podczas ciąży. Tak więc, aby nie dorobić się anemii podczas karmienia, warto zadbać również o właściwą podaż kwasu foliowego w tym okresie.


Podsumowując, nadal podstawową rekomendacją dla ciężarnych i starających się o potomstwo jest 0,4 mg kwasu foliowego. Metafolina wydaje się być ciekawą alternatywą, ale wciąż budzącą kontrowersje i jeśli już to zalecaną obok kwasu foliowego, a nie zamiast niego. Dla spokoju sumienia, że suplementujemy właściwą dawkę i postać, najrozsądniejsze wydaje się badanie w kierunku mutacji powodującej osłabienie aktywności MTHFR (ale przyznaję, że nie wiem jaki to koszt). Nie jest zaś prawdą, że kwas foliowy jest w ciąży przeciwwskazany oraz że szkodzi, ani też że folian zakupicie tylko w sklepie internetowym, bo apteki to go nie znają. Taką decyzję skonsultujcie  lepiej z zaufanym lekarzem, a nie sprzedawcą ze sklepu internetowego.

5 komentarze:

Badania prenatalne to temat, nad którym powinna pomyśleć każda ciężarna i to już na samym początku ciąży. Na dobrą sprawę może jeszcze nie ...

Badania prenatalne- jakie, kiedy i dla kogo?

1/05/2017 Far Minka 2 Comments

Badania prenatalne to temat, nad którym powinna pomyśleć każda ciężarna i to już na samym początku ciąży. Na dobrą sprawę może jeszcze nie do końca do Ciebie docierać, że gdzieś tam w środku zaczyna tworzyć się nowe życie, a już powinnaś umawiać termin na badanie, bo takie mamy niestety realia, że z terminami bywa ciężko. Teoretycznie w temat powinien wprowadzić Cię lekarz prowadzący, ale widziałam i słyszałam dość, by wiedzieć, że wciąż dość często od lekarza nie usłyszymy nic na ten temat. A niektórzy uważają, że wystarczające są 3 USG w trakcie całej ciąży i to wykonane na ich kiepskiej jakości sprzęcie. Dlatego też powstał ten post- aby krok po kroku przybliżyć Wam co, kiedy, dlaczego i po co. Żeby mieć wiedzę odnośnie możliwości, dokonać właściwych wyborów i rozplanować to sobie w czasie. 


U niektórych sama nazwa badania prenatalne wywołuje lęk. Kojarzą się z inwazyjnymi metodami, zagrożeniem dla dziecka, a dodatkowo uruchamiają mechanizm obronny w stylu: "Nie, mnie się to na pewno nie przytrafi." albo "Przecież i tak nie zdecyduję się usunąć, więc lepiej nie wiedzieć". Czy słusznie? Moim zdaniem nie. Warto pamiętać, że pod określeniem badania prenatalne kryją się zarówno metody inwazyjne, jak i nieinwazyjne. Na te pierwsze przychodzi czas dopiero, gdy wyniki badań nieinwazyjnych są niepokojące. Ponadto trzeba pamiętać, że te badania nie prowadzą wprost do decyzji: urodzę czy nie. W takich badaniach można wykryć nie tylko nieodwracalne choroby genetyczne, ale także np. wady serca. Wiedza o takiej chorobie, przy obecnym postępie medycyny, może uratować życie dziecka. Przeprowadzane są już nawet operacje w łonie matki. A nawet gdyby nie było takiej konieczności, to możliwa jest natychmiastowa reakcja po porodzie, bo po prostu wiemy z czym mamy do czynienia. I za taki postęp medycyny należy dziękować i się go nie bać.


Jakie są nieinwazyjne badania prenatalne?


USG genetyczne w I trymestrze - wykonywane między 11 a 14 tygodniem ciąży. Ma na celu przede wszystkim sprawdzenie przezierności karkowej i obecności kości nosowej. Dzięki tym parametrom określa się ryzyko wystąpienia poważnych wad genetycznych takich jak zespół Downa, Edwardsa, Turnera, a także wad cewy nerwowej np. rozszczepu kręgosłupa.

USG połówkowe- wykonywane, jak sama nazwa wskazuje, w połowie ciąży, czyli w okolicy 20 tygodnia. Jeśli wykonywane jest przez specjalistę, na dobrym sprzęcie, pozwala na dokładne sprawdzenie wszystkich narządów i rozpoznanie ewentualnych wad. Lekarz powinien sprawdzić m.in. przepływy, pracę serca. Warto również rozważyć wykonanie tego USG w 3D i to nie ze względu na to, że będziemy mogli zobaczyć buzię dzidziusia, ale dlatego, że trójwymiarowy obraz pozwala lekarzowi na dokładniejszą ocenę narządów w różnych przekrojach.

Test PAPPa- test z krwi, który pozwala na określenie prawdopodobieństwa wystąpienia niektórych wad np. zespołu Downa czy Edwardsa. Czasami wynik jest dużo mniej optymistyczny niż rzeczywistość, gdyż w grę wchodzi też analiza statystyczna, co oznacza automatycznie dużo gorsze wyniki w przypadku starszych matek, gdyż z wiekiem prawdopodobieństwo wystąpienia wad genetycznych niestety wzrasta. Wykonuje się go w tym samym czasie,co USG genetyczne.


Jakie są inwazyjne badania prenatalne?


Amniopunkcja - badanie polegające na pobraniu niewielkiej ilości płynu owodniowego do badania genetycznego. Badanie to umożliwia pewną diagnozę wad genetycznych, rozpoznanie płci, ustalenie ojcostwa. Niesie ze sobą ryzyko odpłynięcia wód płodowych, co na tym etapie ciąży kończy się poronieniem. Ryzyko to wynosi 1 na 100 przypadków. Badanie to nie jest badaniem pierwszego rzutu. Dopiero złe wyniki USG i testu PAPPa sprawiają, że lekarze kierują na amniopunkcję. Wykonuje się ją między 13 a 19 tygodniem ciąży.

Biopsja trofoblastu- pobranie fragmentu łożyska za pomocą igły poprzez powłoki brzuszne i analiza genetyczna

Kordocenteza - pobranie krwi z żyły pępowinowej dziecka w brzuchu matki. Badanie obarczone większym ryzykiem. Stosowane zazwyczaj w przypadku konfliktu serologicznego.


Ile to kosztuje?


Badania mogą być refundowane, ale jest tak tylko w wybranych przypadkach, którymi są m.in. wiek matki powyżej 35 lat, występowanie wad genetycznych u wcześniejszych dzieci lub matki/ojca, złe wyniki badań z krwi i USG wskazujące na wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia wad.
Dla pozostałych, którzy nie spełniają tych kryteriów, ale chcą wykonać te badania, są one płatne.

USG genetyczne: od 100zł w górę
Test PAPPa: ok.250zł
Amniopunkcja: 1300-2000zł


Czy warto robić badania prenatalne?


Moim zdaniem USG genetyczne i połówkowe powinna zrobić każda ciężarna i to u pewnego, doświadczonego lekarza. O dalszych inwazyjnych badaniach każda przyszła mama musi zdecydować sama w zgodzie ze swoim sumieniem. Ja życzę, aby jak najmniej z Was miało powody do tego, by musieć taką decyzję podejmować.

2 komentarze: