Obecnie, co mnie bardzo cieszy,  coraz silniej rozwija się trend, by czytać etykiety przed zakupem produktów. Dotyczy to zarówno produktów s...

Czy wiesz czym smarujesz siebie i dziecko? O szkodliwych składnikach kosmetyków.

3/30/2016 Far Minka 6 Comments

Obecnie, co mnie bardzo cieszy,  coraz silniej rozwija się trend, by czytać etykiety przed zakupem produktów. Dotyczy to zarówno produktów spożywczych, jak i kosmetyków. Dzisiaj chciałam wspomnieć o tych drugich, jako, że również są częścią mojej pracy. W końcu na ogół po kosmetyki do specjalistycznej pielęgnacji niemowląt udajemy się do apteki i półki w magazynie aptecznym uginają nam się od najróżniejszych rodzajów żeli, emulsji, balsamów i szamponów dla dzieci. Czy wszystkie są warte uwagi i wydawanych na nie pieniędzy? Niekoniecznie. Wiele z nich zawiera substancje, które mogą być szkodliwe, a wręcz toksyczne. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku kosmetyków drogeryjnych.



 Poniżej przedstawiam listę substancji, które można znaleźć w kosmetykach, zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, a które mają udowodnione szkodliwe działanie lub są o nie podejrzane.

* Dioksan (1,4-dioxane) - substancja pełniąca funkcję rozpuszczalnika, ale także powstająca w wyniku reakcji chemicznych innych składników kosmetyku. Stąd może nie być jej na etykiecie, podczas gdy niestety faktycznie jest tam jako zanieczyszczenie.  Dlaczego to źle? Ma on działanie drażniące, wywołuje przesuszenie skóry i stan zapalny. Dodatkowo dobrze wchłania się przez skórę i może dawać efekty ogólnoustrojowe. Należą do nich uszkodzenie nerek, wątroby, płuc, wzroku i układu nerwowego. Jakby tego było mało, ma on potwierdzone działanie kancerogenne (rakotwórcze) i jest teratogenny, a więc przeciwwskazany w trakcie ciąży. Przenika również do mleka matki, więc wystrzegać się go powinny również karmiące. Źródłami zanieczyszczenia dioksanem są często np. PEGi i substancje z "eth" w nazwie (np. polyETHylene). Jedno z badań wykazało, że 50% kosmetyków zawierających je w składzie jest zanieczyszczonych dioksanem.




* Etanoloaminy (MEA, DEA, TEA) - wykazują działanie drażniące, a w wyniku reakcji chemicznych tworzą kancerogenne niztrozaminy.

* Formaldehyd - również znany karcynogen. Raczej nie spotyka się  go w kosmetykach dla dzieci w tej formie, ale można spotkać związki, które go uwalniają np. DMDM/MDM Hydantoin, Diazolidinyl Urea, Methenamine. Uwaga również na formaldehyd zawarty w odżywkach do paznokci. Szczególnie niepolecany oczywiście ciężarnym i karmiącym.

* Parabeny (Methyl, Ethyl, Propyl, Butyl- paraben)-  konserwanty dodawane w celu przedłużenia trwałości kosmetyku. Mogą wywoływać reakcje alergiczne, pokrzywki itp. Mogą wchłaniać się do krwi i działać ogólnie. Wykazują działanie estrogenne. Wciąż dyskutowane jest również wynikające z tego działanie rakotwórcze.

* PEG (Polyethylene Glycol, Glikol polietylenowy) - zatyka pory, powoduje pokrzywkę, świąd i pękanie naskórka, a co najważniejsze może być zanieczyszczony wspomnianym wyżej dioksanem.

* SLS (Sodium Lauryl Sulfate)  i SLES (Sodium Laureth Sulfate) - syntetyczne detergenty popularnie wykorzystywane ze względu na niską cenę i dobre właściwości pianotwórcze. Powodują przesuszenie skóry, podrażnienie, świąd. Zaburzają pracę gruczołów. Mają działanie drażniące na oczy. Powodują łamliwość i rozdwajanie się włosów. Mogą być skażone rakotwórczym dioksanem. Postuluje się ich działanie mutagenne, kancerogenne oraz wpływ na gospodarkę hormonalną.

* Phenoxyethanol - wywołuje pokrzywkę i wypryski

* Talk -  ta niewinnie wyglądająca i kiedyś popularnie stosowana substancja ma udowodnione działanie rakotwórcze- stosowana w okolicach intymnych powoduje kilkukrotny wzrost ryzyka zachorowania na raka jajnika

* Oleje mineralne, parafina- bardzo często stosowane w kosmetykach dla dzieci. Nie są aż tak niebezpieczne jak poprzednicy, ale zatykają pory, absorbują kurz i bakterie, uniemożliwiają oddychanie skóry i wydzielanie potu. Nie regenerują skóry, a jedynie natłuszczają ją powierzchniowo, przy czym uniemożliwiają wnikanie w nią innych substancji aktywnych obecnych w kosmetyku. Bezpieczeństwo olei mineralnych również jest dyskutowane, ze względu na możliwe zanieczyszczenia np. PAHs, które to wg badań zwiększają ryzyko rozwoju raka piersi.

* Triclosan- antyseptyk, który stosowany długotrwale działa rakotwórczo. Jest również teratogenny. Zakazany w ciąży i przy karmieniu piersią.

* Fragrance/Parfum - czyli po prostu substancje zapachowe. Pod tą nazwą mogą kryć się najróżniejsze składniki, w tym uczulające, drażniące, a nawet kancerogenne. Jeśli producent nie wymienia substancji z nazwy, to może to być dosłownie wszystko...




Przygotowując się do tego wpisu przeczytałam wiele artykułów i publikacji znalezionych zarówno na polskich, jak i zagranicznych stronach. Sprawa jest skomplikowana, bo w grę wchodzą duże pieniądze jakie zarabiają koncerny, a wtedy ciężko o obiektywne fachowe opinie i łatwo popaść w skrajności. "Niezależni" naukowcy kontra teorie spiskowe i komu wierzyć? Jedni odpierają argumenty drugich i walka trwa. Moim zdaniem, lepiej dmuchać na zimne i ograniczać szkodliwe składniki. Zwłaszcza, że trzeba pamiętać o tym, że eksponujemy się na nie codziennie przez wiele lat, a nie jest to jednorazowe użycie.  Trzeba wziąć pod uwagę ryzyko kumulacji toksyn w organizmie i pamiętać, że skóra dzieci jest dla nich bardziej przepuszczalna. Kolejną grupą, która powinna być szczególnie ostrożna są kobiety w ciąży i karmiące ze względu na ryzyko uszkodzenia płodu i przenikania toksyn do mleka.
 Ja z kosmetyków dla dzieci stosuję tylko to, co konieczne tzn. nie nacieram ich profilaktycznie żadnymi balsamami, emulsjami czy kremami skoro nie mają problemowej skóry. Stosuję jedynie płyny do kąpieli i szampony, a kremy na konkretne problemy tzn. w razie wysypki czy odparzenia. Specyfiki myjące staram się dobierać tak, żeby zawierały jak najmniej składników z powyższej listy. A jaka jest Wasza taktyka? Co znaleźliście na etykietach Waszych kosmetyków?

6 komentarzy:

  1. moim zdaniem im mniej kosmetyków dla dziecka tym lepiej. im prostszy skład, tym lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie im mniej tym lepiej - jak chyba ze wszystkim w zyciu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co z formaldehydem w szczepionkach? W końcu to też produkt z apteki. Czekam na osobny wpis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szczerze mówiąc to większość szczepionek jest kupowanych bezpośrednio w przychodni. Mnie osobiście zdarza się sprowadzać jedynie Engerix dla dorosłych, a domyślam się, że nie o takie szczepionki Pani chodzi ;) Póki co burzy szczepionkowej nie planuję wywoływać ;)

      Usuń
    2. I dobrze, burza nikomu niepotrzebna, ale rzetelny i obiektywny artykuł owszem, takich nigdy dość, szczególnie jeśli chodzi o zdrowie naszych dzieci.
      "Z apteki" to bardziej skrót myślowy, chodzi o przemysł farmaceutyczny.

      Usuń
  4. az trudno w to uwiezyc ze takie rzeczy stosujemy dla siebie i dzieci... to powinno byc zabronione!

    OdpowiedzUsuń